środa, 3 października 2012

CZŁOWIEK SAM DECYDUJE, KIEDY SIĘ ZESTARZEĆ


W mentalności społecznej wciąż funkcjonuje negatywny stereotyp starości. Starość dotyczy nas wszystkich: potencjalnie i aktualnie. Dlatego zdobywanie na ten temat rzetelnej wiedzy i snucie na ich podstawie refleksji, jest rzeczą przydatną dla każdego – mówi dr Walentyna Wnuk w rozmowie z Łukaszem Czapskim


Skąd pomysł na projekt o edukacji do starości?
Dr Walentyna Wnuk: W pedagogice postulat „przygotowania do starości” jest obecny jako zadanie edukacyjne o charakterze rozwojowym. Edukacja powinna przygotować człowieka do życia na wszystkich jego etapach. W potocznym myśleniu uznaje się, że przygotowanie do starości podejmowane jest w naturalnym środowisku wychowawczym, jakim jest rodzina. Tymczasem obserwujemy zmianę modelu rodziny, w której to dziecko niekoniecznie doświadcza starości. W dodatku pakiety dla edukacji wczesnoszkolnej budują nieprawdziwy obraz osób starszych. Media to umacniają.

Dlaczego?
W. W.: W mentalności społecznej wciąż funkcjonuje negatywny stereotyp starości. Powoduje to zjawisko gerontofobii, lęku przed starością młodych ludzi. Starość, inaczej późna dorosłość dotyczy nas wszystkich: potencjalnie i aktualnie. Dlatego zdobywanie na ten temat rzetelnej wiedzy i snucie na ich podstawie refleksji, jest rzeczą przydatną dla każdego. Wiedza przekazywana w obowiązującym systemie edukacyjnym powinna obejmować wszystkie etapy życia człowieka. Daje to szansę na przygotowanie się do własnej starości, jej zrozumienia. Przygotowuje jednocześnie do opieki nad rodzicami, dziadkami i osobami starszymi w rodzinie i otoczeniu społecznym.

Jakie wobec tego są zamierzenia projektu?
W. W.: Zajęcia w ramach tego projektu mają na celu budowanie właściwego obrazu osób starszych, w oparciu o wiedzę dotycząca zmian zachodzących w tym okresie życia. Zamierzeniem docelowym jest przedstawienie starości jako okresu, w którym podobnie jak w innych można realizować ciekawe zadania, podejmować nowe cele, kontynuować dawne lub znajdować nowe zainteresowania i posiadać wokół siebie przyjaciół. Istotą zajęć jest ukazanie starości jako fazy życia, która można i należy świadomie kształtować.

Czy widzi Pani skutki tego projektu w życiu miasta?
W. W.: Nie spodziewałam się, że pójdzie tak gładko. Raczej spodziewałam się braku akceptacji samych uczestników: dzieci, młodzieży. Na pewno zadecydowała o tym forma zajęć, miały one przede wszystkim charakter interaktywny – warsztatowy. Każde były starannie przygotowane, ze scenariuszem, uwzględniającym różny wiek uczestników (od przedszkola do szkoły ponad gimnazjalnej). Zaangażowanie nauczycieli, z którymi spotykałam się przed rozpoczęciem projektu, zadecydowało w dużym stopniu o powodzeniu tego przedsięwzięcia.

A jak było z rodzicami małych uczestników?
W. W.: Również wykazali duże zainteresowanie, włączając się niejednokrotnie w te działania. Otrzymaliśmy nawet pisemne podziękowanie od rady Rodziców. Dochodziło do sytuacji, kiedy klasy nieuczestniczące w tym projekcie, zgłaszały swoje niezadowolenie dyrekcji szkoły, zapytując dlaczego nie oni biorą udział w tych zajęciach.

A skutki merytoryczne? Już można coś powiedzieć?
W. W.: Na poważniejsze merytoryczne skutki trzeba jeszcze poczekać. Jesteśmy w trakcie opracowywania wyników ewaluacji tego programu, które wydamy wraz z pełną dokumentacją projektu, w tym ze scenariuszami przeprowadzonych zajęć. Może uda nam się zachęcić media do udziału w tym projekcie, aby pojawiły się w nich stosowne audycje, programy. Chciałabym, i nie mam wątpliwości, że tak się dzieje, aby w mentalności młodego pokolenia starość kojarzona była z mądrością i doświadczeniem, a nie tylko ze słabością i zmieniającym się ciałem. Aby młode pokolenie traktowało starość, jako kolejny etap rozwoju człowieka na całej linii jego życia. Widzimy zainteresowanie nami innych ośrodków i mediów.

Czy osoby starsze włączyły się w projekt?
W. W.: Kiedy kierowałam Uniwersytetem Trzeciego Wieku w Uniwersytecie Wrocławskim wśród proponowanych treści programowych znalazło się również „łączenie pokoleń”, we współpracy z wybranymi szkołami. Powstały nawet w tych placówkach „Kluby przyjaźni juniora z seniorem”. Wytyczono im cele, które wymagały wspólnych działań. Rezultaty tej międzypokoleniowej współpracy przeszły moje oczekiwania. Tą drogą zdobyłam przygotowanych edukatorów do realizacji programu, o którym tu mowa. Do tego projektu włączyli się również seniorzy pracujący we Wrocławskim Klubie Wolontariusza Seniora, stowarzyszeniu „Tu Razem” i stowarzyszeniu „O-CAL-ONE”.

Co udało się zrobić we Wrocławiu we współpracy z miastem do tej pory? Z czego jest Pani najbardziej dumna?
W. W.: Wrocław błyszczy na tle innych podobnych aglomeracji. Podjęto szereg inicjatyw, które uzasadniają jego wizerunek jako Miasta przyjaznego seniorom. Powołano stanowisko Doradcy ds. Seniorów, w dalszej kolejności Radę ds. Seniorów przy Prezydencie, czy wreszcie Wrocławskie Centrum Seniora oraz coraz więcej Uniwersytetów Trzeciego Wieku (obecnie 10, wszystkie w strukturach uczelni wyższych) i Klubów Seniora (70). Już trzeci rok organizujemy Senioralia, dla uczczenia międzynarodowego Dnia Seniora, z coraz bogatszym programem. Wśród UTW mamy unikatową Akademię Sztuki Trzeciego Wieku, która proponuje w trzyletnim cyklu edukację w obszarze wybranej sztuki użytkowej. Realizowany jest też Międzykulturowy Uniwersytet Trzeciego Wieku przy Wyższej szkole Ewangelikalnej. U nas zrodził się pomysł, realizowanej wciąż Akademii Bezpieczny Senior, która jest dziełem policji, realizując program przeciwdziałania wszelkim nadużyciom wobec osób starszych w życiu codziennym i na drapieżnym rynku usług. Jednocześnie program uwzględnia nawet elementy samoobrony. Mamy jeszcze Telewizyjny Klub Seniora, zorganizowaliśmy wystawę „Wrocław dziękuję stulatkom”, która to inicjatywa jest podejmowana w innych miastach Polski za naszym przykładem. Jesteśmy inicjatorami debaty powołanych Rad Seniorów w Polsce. W bieżącym roku zrealizowaliśmy pilotażowy program edukacji, o którym była mowa, który budzi duże zainteresowanie różnych środowisk.

Jakie stawia sobie Pani dalsze wyzwania w działaniach na rzecz osób starszych i dialogu międzypokoleniowego we Wrocławiu?
W. W.: Na pewno chciałabym, aby program edukacji do starości był kontynuowany w większym zakresie. Wyzwaniem jest na pewno potrzeba rozwoju poradnictwa na rzecz osób starszych o różnym charakterze, z uwzględnieniem pomocy rodzinom, które opiekują się osobą starszą, niesamodzielną. Niewątpliwie konieczny jest dalszy rozwój oferty edukacyjnej dla seniorów, każda uczelnia wyższa powinna przygotować ofertę pozaformalnej edukacji z obszarów uprawianych nauk, zapraszając tą drogą również swoich absolwentów sprzed lat.

Dużo Pani planów dotyczy rozwoju środowiska UTW?
W. W.: Tak. Uważam na przykład, że UTW w uczelniach wyższych mogłyby pełnić funkcję placówki ćwiczeń dla studentów danej uczelni (tak jak obecnie czyni to UTW w Uniwersytecie Wrocławskim). Studenci mogą wtedy realizować autorskie programy skierowane dla osób starszych dotyczące różnej tematyki. Warto też, aby UTW nawiązywały współpracę z kołami naukowymi funkcjonującymi w uczelni (Wrocławski UTW współpracuje od lat z kołem naukowym „Variograf”), aby podejmowali wspólne działania. W ten sposób uczelnie wyższe, w których funkcjonują UTW stawać się będą w naturalny sposób przedłużeniem obecnie realizowanego programu „Miasto pokoleń”. Konieczne wydaje się powołanie do życia Politechniki Trzeciego Wieku, która mam nadzieję zaprosi w większym stopniu do udziału mężczyzn, z którymi jest pewien kłopot. Podobną misję przewiduję dla pomysłu powołania Międzypokoleniowej Akademii Rzemiosła.

Na czym miałby polegać ten projekt?
W. W.: To byłaby rzeczywista integracja ludzi starszych i młodych. Ci drudzy mogą się wiele nauczyć od swoich doświadczonych kolegów po fachu. Zmierzam do podpisania porozumienia uczelni wrocławskich, które już prowadzą UTW. Misja owego porozumienia przewiduje m.in. organizację interdyscyplinarnych konferencji, na których prezentowany byłby dorobek naukowy dotyczący badań nad starością w poszczególnych ośrodkach. Wyniki tych badań trzeba upowszechniać, mają one często charakter wdrożeniowy, trzeba z tego korzystać.

Jakie jest Pani największe marzenie związane z Pani działaniami?
W. W.: Moim marzeniem jest stworzenie Domu Pracy Twórczej dla Seniorów. Takiego miejsca, w którym na co dzień autentycznie korzystalibyśmy z potencjału osób starszych i pielęgnowali ich talenty. Miejsca, gdzie Seniorzy mogliby realizować swoje autorskie pomysły, które służyłyby nie tylko im, ale i innym osobom starszym. Biblioteka Seniora, gdzie sami proponowaliby sobie najlepsze lektury, kawiarnia z przysmakami Seniorów i może smakami dzieciństwa, sale warsztatowe, miejsca gdzie kreatywny, twórczy Senior, mógłby rozwijać siebie i swoje pasje. Na pewno byłaby to kuźnia wolontariatu senioralnego. Mam nadzieję, że stworzę takie miejsce na ziemi, we Wrocławiu. Stolica Kultury Europejskiej winna przecież pokazać również twórczość i kreatywność najstarszych jego mieszkańców.

Wspaniałe marzenie. A inne?
W. W.: Chciałabym również wzbogacić sferę usług dla osób starszych (szansa dla młodych na biznes). Począwszy od usługi pomocy psychoterapeutycznej, a skończywszy na serwisie domowym – usługi wszelakiej z dojazdem do domu. Oferta dla tych osób jest jeszcze uboga, albo niedostosowana do ich wymagań. Niezwykle potrzebne są miejsca spotkań seniorów w miejscu zamieszkania. We Wrocławiu działa wiele klubów osiedlowych seniora, ale ową inicjatywę społeczną trzeba wzmocnić merytorycznie, organizacyjnie i finansowo. To są przecież nieformalne zespoły wzajemnej pomocy i profilaktyki gerontologicznej. Chciałabym również aby absolwenci uczelni wyższych przygotowywani do pracy o różnym charakterze na rzecz osób starszych, znajdowali dla siebie miejsca zatrudnienia. Myślę tu o andragogach, animatorach, terapeutach, asystentach osób starszych, edukatorach, fizykoterapeutach czy psychologach.

Ma Pani bardzo konkretne marzenia. Właściwie to gotowe kolejne projekty.
W. W.: Marzy mi się też wolontariat senioralny z prawdziwego zdarzenia, który umożliwiłby wykorzystanie potencjału osób starszych, w tym mistrzostwa w zawodzie. Byłaby to swoista reaktywacja zawodowa. Nie wyklucza to potrzeby powołania do życia „agencji zatrudnienia” dla tych osób, które nie radzą sobie finansowo. Tu nie chodzi o rynek pracy proponowany młodym. Ostatnie badania Pol-Seniora wykazały, że 20% osób starszych żyje poniżej minimum socjalnego.

Czy Wrocław jest miastem pokoleń?
W. W.: Wrocław to „Miasto spotkań”, taki tytuł nadał mu Jan Paweł II. Miasto spotkań różnych kultur, narodowości, religii, jest także miastem czterech świątyń. Wybrany został na Stolicę Kultury Europejskiej. Jest silnym ośrodkiem akademickim. Stąd wydaje się miastem ludzi młodych, ale tak naprawdę, co piąty mieszkaniec Wrocławia to osoba, która przekroczyła 65 rok życia. Tak więc jest to miasto ludzi starszych, których przybywa z dnia na dzień. Trzeba ich zauważyć i łączyć z młodymi. Tym się właśnie zajmujemy na co dzień.

Kiedy według Pani pojawia się starość?
W. W.: Najbardziej lubię tę definicję: człowiek sam decyduje o tym, kiedy się zestarzeć.

dr Walentyna Wnukandragog, gerontolog społeczny, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Wrocławskiego, kierownik Uniwersytetu III Wieku w latach 1997-2006; obecnie pełni funkcję Doradcy Prezydenta Miasta ds. Seniorów oraz jest Przewodniczącą Wrocławskiej Rady do spraw seniorów; od lat działa na rzecz poprawy sytuacji osób starszych i budowania dialogu międzypokoleniowego we Wrocławiu

CENTRUM Z INICJATYWĄ


W Poznaniu właśnie inaugurowano kolejny cykl edukcyjno-kulturalnych wydarzeń dla seniorów. W programie wykłady, warsztaty, koncerty, festyny. W planach m.in. organizacja międzpokoleniowego turnieju szachowego. Mowa o "Senioralnych” - jednym z licznych projektów modelowo działającego w Poznaniu Centrum Inicjatyw Senioralnych.

"Senioralnych" uroczyście otworzył Prezydent Miasta Poznania, symbolicznie przekazując na cały miesiąc władzę w mieście seniorom. W ciągu miesiąca czeka ich wiele atrakcji. Kilkanaście wykładów otwartych poprowadzą dla seniorów wykładowcy poznańskich uczelni. W siedzibie Centrum, na Mickiewicza, wolontariusze stale współpracujący z Centrum, z organizacji i instytucji, poprowadzą we wtorki i czwartki października otwarte warsztaty dla seniorów. Zaproszone do współpracy kluby seniora, organizacje pozarządowe, instytucje wsparcia, kina, firmy oraz wyróżnione w ramach Senioralnych miejsca przyjazne seniorom, zorganizują drzwi otwarte i specjalne wydarzenia, aby zachęcić seniorów do ich odwiedzenia i korzystania z oferty nie tylko w październiku. Czy tak nie mogłoba wyglądać oferta dla seniorów w każdym mieście. Poznańskie Centrum Inicjatyw Senioralnych udowadnia, że można przy odpowiedniej wizji, pasji, współpracownikom a przede wszystkim z myślą o konkretnych odbiorcach – stworzyć nowoczesną instytucję miejską w pełni działającą na rzecz obywateli.

Centrum Inicjatyw Senioralnych w Poznaniu jest pierwszą w Polsce miejską jednostką organizacyjną całkowicie skierowaną swoimi działaniami do osób starszych i działającą na rzecz budowania dialogu międzypokoleniowego. Wszystko zaczęło się od działań Miejskiej Rady Seniorów, która działa w Poznaniu od 2007 roku. To z jej inicjatywy powstało Centrum. Rada Seniorów od dawna dba o osoby starsze w Poznaniu, lobbując w mieście ważne zagadnienia związane z tą często pomijaną grupą obywateli.

Wychodzimy naprzeciw zarówno osobom w wieku 50+, by czerpać z ich działań inspirację, korzystać z wiedzy i doświadczenia, jak i seniorom, chcąc dopomóc tej grupie społecznej w podniesieniu jakości życia i zaktywizować w taki sposób, by twórczo i z satysfakcją uczestniczyła w życiu miasta. Wierzymy, że wiek senioralny niesie ze sobą mądrość i doświadczenie, z którego korzystać może i, warto by tak było, także pozostała część społeczeństwa” - czytamy na stronie Centrum.

Działania Centrum wpisują się w jakże ważną społecznie walkę ze stereotypami dotyczącymi starości. „Zależy nam na zmianie potocznego myślenia i zniesieniu, często krzywdzących, opinii na temat tego etapu w życiu. Chcemy też zwrócić uwagę, że dobrą i twórczą starość można i trzeba zaplanować. Wszystko to, co robimy w życiu, czego uczymy się jako dzieci i co potem wypracowujemy jako młodzi dorośli - dojrzewa i procentuje w późniejszych latach. Im wcześniej więc nauczymy się dbać o siebie, tym lepiej będziemy funkcjonować w przyszłości” - twierdzi zespół Centrum. Przy CIS utworzyli „Poznański Wolontariat 50+”, który ma na celu skupienie seniorów chętnych, by działać na rzecz innych, a także „Punkt Informacji 50+”, gdzie dowiedzieć się można m.in., co ciekawego dzieje się w mieście, dokąd pójść po wsparcie i jak zorganizować swój wolny czas.

Wśród innych działań znajdziemy coroczne targi „Aktywni 50+” - gdzie prezentowana jest szeroka oferta inicjatyw skierowanych do i często realizowanych przez osoby starsze. Centrum realizuje również projekt „RECO – Regiony we współpracy na rzecz poprawy zdrowia i jakości życia osób starszych”. Projekt jest finansowany ze środków Unii Europejskiej. Od sierpnia 2011 r. Centrum, w partnerstwie z 5 organizacjami europejskimi, realizuje Projekt Partnerski Grundtviga, pod polskim tytułem "OBUDŹ SIĘ! - Aktywne starzenie się oparte na wiedzy i doświadczeniu". Projekt jest realizowany w ramach Programu „Uczenie się przez całe życie” i jest również finansowany ze środków Unii Europejskiej. Jednym z zadań realizowanych przez Centrum jest prowadzenie poradnictwa i rzecznictwa na rzecz seniorów i ich rodzin. W związku z tym od niedawna, przy Centrum działa poradnia, gdzie można dostać wsparcie psychologiczne i prawne.

Wszystkich działań Centrum Inicjatyw Senioralnych w Poznaniu nie sposób wymienić. Ta wciąż jeszcze młoda instytucja mocno zaznaczyła się już na mapie działań na rzecz poprawy sytuacji osób starszych w naszym kraju. Co najważniejsze, miejsce to współtworzą właśnie osoby starsze, tworząc silną grupę wolontariuszy i uczestników projektów Centrum a samo Centrum jest otwarte na współpracę z innymi instytucjami i organizacjami, zajmującymi się aktywizowaniem osób starszych. Inne miasta powinny pozazdrościć Poznaniakom ich Centrum i działać na rzecz powstania tego typu instytucji w ich miastach. A Poznań powinien być dumny, że jedną z ich wizytówek stała się tak modelowo działająca instytucja publiczna jaką jest Centrum Inicjatyw Senioralnych.

ZMIANA OBRAZU OSÓB STARSZYCH W MEDIACH



Jak osoby starsze są postrzegane w społeczeństwie? W jaki sposób wpływa na to wizerunek osób starszych kreowany przez media publiczne? Czy prezentowane tam portrety seniorów, mogłyby posłużyć jako wskaźnik społecznego postrzegania starzenia się i ról osób starszych w społeczeństwie? Okazuje się, że niestety nie. Dlaczego? Obrazy osób starszych w mediach są mocno spolaryzowane – albo negatywne albo pozytywne. To w znaczący sposób zniekształca postrzeganie tych osób i nierzadko w pewien określony sposób je stygmatyzuje. Bo przecież w rzeczywistości, grupa osób starszych jak każda inna grupa wiekowa jest grupą zróżnicowaną i dynamicznie zmieniającą się. Powinno być to oczywiste dla przedstawicieli mediów, ale niestety nie jest. W Europie wspiera się projekty walczące o zmianę tego stanu rzeczy, o bliższe prawdzie portretowanie osób starszych w mediach. Ciekawe projekty realizowane są w tej kwestii w Europie Środkowej, u naszych sąsiadów Czechów i w Chorwacji.

Fade In w Chorwacji to medialab produkujący filmy i dokumenty telewizyjne skupione wokół tematów związanych ze społeczeństwem obywatelskim. Bohaterami ich filmów są najczęściej członkowie grup społecznych zmarginalizowanych z jakiś powodów w życiu publicznym i medialnym. Starają się w ten sposób odczarowywać i kształtować pozytywny wizerunek m.in. osób starszych. Ten pozytywny wizerunek budują przedstawiając prawdziwe ludzkie historie i portrety, stawiając je w opozycji do stereotypowych poglądów i ról utrwalanych w procesie edukacji i w publicznym języku. Ich filmy bardzo często mają również na celu zmotywowanie starszych osób do przeciwstawiania się stereotypom, poprzez ukazywanie bardzo różnych sposobów w jaki pokierowali swoim życiem poszczególni starsi bohaterowie. Do tej pory powstały filmy m.in. o twórczych sposobach walki z ubóstwem i o budowaniu międzypokoleniowego dialogu.

W Czechach, organizacja Elpida wymyśliła i wprowadziła w życie kampanię medialną – „Szanuj moją babcię!” Kampania miała na celu wywołanie zmiany społecznej w postrzeganiu osób starszych, poprzez stworzenie innego niż powszechnie znany obrazu tej grupy społecznej i rozbudzenie dyskusji na tematy związane z wizerunkiem osób starszych. Kampania nie tylko walczyła bezpośrednio z wykluczeniem ze względu na wiek, ale również działała na rzecz budowania dialogu między pokoleniami. Młodzi ludzie byli wciągnięci do projektu i mogli zabrać głos w dyskusji dotyczącej wizerunku i dyskryminacji osób starszych, współpracując z powszechnie znanymi osobistościami życia publicznego i osobami w dojrzałym wieku. Miało to pokazać innym młodym ludziom, że starsi mają dużo do zaoferowania i warto zdobywać doświadczenie i uczyć się przez kontakt z nimi. Kampania składała się z dwóch głównych działań. Pierwszym była wielka internetowa dyskusja między zaproszonymi do projektu znanymi aktorami i piosenkarzami razem z ich dziadkami a innymi młodymi ludźmi. Dyskusja toczyła się pod hasłem: „Jestem przeciwko dyskryminacji ze względu na wiek. A ty?” i była wcześniej mocno rozreklamowana dużymi bilbordami. Drugim działaniem była roczna trasa koncertowa zespołu rockowego, składającego się z młodych i starszych osób. Zagrali w klubach w całych Czechach. Trasa była bardzo dobrze przyjęta a zespół był żywym dowodem, że międzypokoleniowa współpraca może zaowocować stworzeniem czegoś naprawdę wyjątkowego.

Tego typu działań wciąż brakuje w wielu miejscach a wizerunek osób starszych często bywa krzywdzący i niesprawiedliwy. Wszyscy, zarówno młodzi jak i starsi, możemy przyczynić się swoimi działaniami i wzajemnym stosunkiem do zmiany tej sytuacji. Nie powinniśmy się wstydzić starości, pozwolić by była tabuizowana w mediach i w społecznych debatach – powinniśmy zacząć od siebie. Wtedy jest szansa, że zacznie powstawać więcej międzypokoleniowych projektów, w telewizji w reklamach pojawi się więcej twarzy starszych osób, a osoby starsze przestaną być stygmatyzowane. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem – najwyższa pora zawalczyć o odpowiedni wizerunek starości.

czwartek, 30 sierpnia 2012

POWRÓT DO SĄSIEDZKICH RELACJI I MIĘDZYPOKOLENIOWYCH OSIEDLI


o tendencjach w architekturze przyjaznej osobom starszych z architektem Maksymilianem Stecem, który pisze na ten temat doktorat na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej,rozmawia Łukasz Czapski.


Łukasz Czapski: Od czego trzeba zacząć, myśląc o projektowaniu przestrzeni przyjaznej osobom starszym?

Maksymilian Stec: Projektowanie powinno uwzględniać potrzeby przyszłych użytkowników przestrzeni. W przypadku osób starszych, te potrzeby są różne. Niektórzy mają kłopoty ze wzrokiem, inni z poruszaniem się, koordynacją ruchową, siłą, niektórzy mają demencję. Dobrze zaprojektowana przestrzeń dla takich osób powinna być więc przede wszystkim dostępna dla wszystkich, czyli tak naprawdę wielopokoleniowa. Projektując dla seniorów korzysta się z zasad design for all (dizajn dla wszystkich) - czyli dla wszystkich, z uwzględnieniem wszelkich ograniczeń sprawności fizycznej oraz psychicznej.

Kilka podstawowych zasad?

M. S.: Wolne od przeszkód przestrzenie, o odpowiednich szerokościach. Trzeba projektować bezpieczne i łatwe w poruszaniu się przestrzenie mieszkania. Również rozmieszczenie budynku powinno być jasne i klarowne (np. układ klatek schodowych, korytarzy, wind), aby użytkownicy mogli się bez problemu po nim poruszać i w nim orientować. Oprócz mieszkania ważne jest także otoczenie budynku - ogród, bliskość sklepów, możliwość przebywania w pulsującym życiem miejscu, jak i przestrzenie do odpoczynku. Jeżeli mówimy o budynkach projektowanych wyłącznie z myślą o starszych osobach, należy pamiętać o przestrzeni wspólnej, do spotkań, wspólnej kuchni, warsztacie do majsterkowania, kaplicy, ogrodzie – wszystkie są przestrzeniami, których potrzebować mogą w codziennym życiu mieszkańcy. Takie podejście do projektowania pozwala pozostać osobom starszym nadal aktywnymi, ułatwia integrację, ruch, co za tym idzie lepsze zdrowie i mobilność. Nie wyłącza ich z życia społecznego. Same mogą się kimś opiekować, lub też coś dla kogoś innego zrobić.


Czy w Polsce jest tradycja takiego projektowania? Jak wygląda ta sytuacja?

M. S.: Przez wiele lat w naszym społeczeństwie utrzymywała się tradycja wielopokoleniowych domów i mieszkań. Dziadkowie, rodzice i dzieci mieszkali razem często na małej przestrzeni więc było ciasno. To wpływało też na wygląd tej przestrzeni i projektowanie osiedli. Ze wzrostem mobilności, zarobków, migrację za granicę i do innych miast, za pracą, na studia – model takich wielopokoleniowych rodzin, mieszkających razem zaczął trochę zanikać. Obecnie, coraz częściej dzieci starają się zapewnić swoim rodzicom jak najlepszą opiekę, znajdując im pomoc lub lokując w domach seniora, gdzie mają ciągłą opiekę oraz organizację wolnego czasu. Nie ma u nas szczególnej tradycji budowania osiedli z uwzględnieniem potrzeb osób starszych. To się dopiero zaczyna. Częściej projektanci mają za zadanie przeprojektować zastaną przestrzeń, żeby była przyjazna wszystkim bez względu na wiek i ograniczenia sprawności.

Czyli jest to rozwiązanie pośrednie, tak?

M. S.: Tak. Wciąż wiele budynków użyteczności publicznej, przestrzeni publicznych jest źle zaprojektowana i wymaga przebudowy. Normą powinny być budynki bez barier, z poręczami, windami, z będącym w sąsiedztwie ogródkiem, gdzie można wyjść i odpocząć. Tych prostych zasad jest dużo więcej. Każdy jest w stanie je zauważyć, wystarczy trochę empatii i wczucie się w sytuacje takiej starszej osoby.

Czyli o czym powinniśmy pamiętać jeśli chcemy np. przeprojektować mieszkanie naszym dziadkom, żeby nie musieć ich na starość przenosić z ich rodzinnego miejsca ale żeby im ułatwić codzienne życie?

M. S.: Znów, to zależy od indywidualnych potrzeb. Na pewno dla osób o słabszym wzroku, konieczne są kontrastowe granice pomiędzy elementami budynku - widoczne schody. Dla osób o problemach z poruszaniem się pomocne będą w łazience specjalne uchwyty, na których mogą się wesprzeć. Meble kuchenne, dla osób poruszających się na wózku, powinny nie być zabudowane pod spodem, aby można było podjechać pod blat. To są wszystko w sumie proste rozwiązania, ale dopóki jesteśmy sprawni, nie zwracamy czasem uwagi na różne proste rzeczy, które dla mniej sprawnej osoby obok stają się już barierą. Na przykład można zamontować wizjer w drzwiach na niższej wysokości, ułatwieniem będzie też brak automatycznego domykania drzwi, albo takie, do których otwarcia nie potrzeba dużo siły, brak progów drzwiowych, równe i nieśliskie powierzchnie podłóg, bez krzykliwych wzorów, windy zarówno ze wskaźnikiem cyfrowym jak i głosowym danego piętra. Często ludzie o tym nie wiedzą, ale na niektóre tego typu adaptacje, można pozyskać odpowiednie fundusze, np. z Państwowego Funduszu Pomocy Osobom Niepełnosprawnym.

A w mieszkaniu, z jakich jeszcze rozwiązań możemy skorzystać?

M. S.: Istnieją na przykład wanny, które mają otwieraną boczną ściankę, co pomaga osobie mniej sprawnej wejść do niej bez problemów i wykąpać się samodzielnie. Projektuje się też np. wykładziny, które mają elektroniczne czujniki, potrafiące wykryć, że starsza osoba wywróciła się i dłużej leży na podłodze, nie wspominając już o czujnikach, które mogą monitorować pracę serca, i przesyłać sygnały do lekarza dyżurującego. W całej Europie w świetle szeroko omawianego kryzysu finansowego, odchodzi się już od drogich inwestycji i budowania nowych, dużych kompleksów, a stara się adaptować, przebudowywać istniejące. W Niemczech, w Kolonii, jeden z domów dla osób starszych, powstał w murach dawnego centrum kościelnego i parafii, inne powstają w dużych mieszkaniach w centrach miast.


Jakie są jeszcze tendencje za granicą w kwestii projektowania przyjaznego osobom starszym?

M. S.: W Niemczech, przykładowo, deweloper dostaje dopłaty, w formie np. zwolnienia z części podatków, jeśli tworzy w ramach osiedla wielorodzinnego kilkuosobowy segment / apartament dla osób starszych. W ogóle buduje się coraz więcej osiedli i bloków z myślą o ich wielopokoleniowości. Dużo jest tez działań tego typu, o których mówiłem przed chwilą – czyli różnych form adaptowania istniejącej już przestrzeni. Adaptuje się, na przykład, duże mieszkania, na potrzeby kilkuosobowych apartamentów dla osób starszych, każde z osobnym pokojem, gdzie w ciągu dnia przychodzi pracownik opieki, wolontariusz, animator, który pomaga w obowiązkach, wspólnie gotują obiad, oglądają telewizję, pomagają sobie nawzajem, zawsze też istnieje możliwość wezwania pomocy np. lekarskiej. Odchodzi się też od lokalizowania mieszkań, domów dla osób starszych poza miastem, stara się je integrować w istniejącym środowisku, w mieście, gdzie osoby starsze mają swoje znajome sklepy, lekarza, kościół, co wpływa na ich dobre samopoczucie.

Wszystkie te działania dążą do jak najmniejszej ingerencji w styl i sposób życia osób starszych, tak?

M. S.: Tak. W większych, nowych kompleksach, gdzie ludzie starsi mogą wynająć sobie samodzielne mieszkania, zostawia się im rzut pusty, bez ścian, pozwalając później osobie, która się tam ma wprowadzić, aby sama zdecydowała, czy chce mieć otwarty salon z kuchnią, czy też niezależne mniejsze pomieszczenia, przeprowadzając z nią swego rodzaju konsultacje. Wiele firm ma też w ofercie propozycję dla osób starszych zabrania ze sobą do nowego domu, mieszkania, swoich mebli ze starego lokum, żeby szybciej się z nim oswoiły. W nowo budowanych obiektach stosuje się też zdrowe materiały, ekologiczne rozwiązania (meble bez trujących formaldehydów, światło dzienne). Zapewnia to mieszkańcom lepsze zdrowie. Ogranicza się także koszty utrzymania takich obiektów, co wiadomo, że przy często niskich dochodach osób starszych, jest bardzo ważne.


Który z krajów ma największą tradycję takiego projektowania?

M. S.: Szwajcaria, Stany Zjednoczone, Niemcy, Japonia i wszystkie kraje skandynawskie. Są to kraje bogate, od dawna mierzą się z kwestią starzejącego się społeczeństwa. W Szwajcarii, zbudowano budynek, Kraftwerk 1 w Zurychu – łączący w sobie zasady solidarności społecznej i międzypokoleniowego dialogu z ekologicznym, energooszczędnym podejściem do miejsca zamieszkania. W projekcie uwzględniono miejsce spotkań wszystkich mieszkańców, klub kinomana, bibliotekę, galerię i sklep. Budynek złożony jest z pełnego spektrum różnej wielkości mieszkań, od małych jednopokojowych, po wielopokojowe apartamenty i "wille w bloku". Na każdym etapie prowadzone były i nadal są konsultacje, narady i dyskusje z mieszkańcami – jakie są dalsze cele, jak się taki budynek i jego mieszkańcy powinni rozwijać, co należy poprawić, tak aby był przyjazny wszystkim swoim użytkownikom, a przede wszystkim seniorom go zamieszkującym.

Brzmi imponująco. A jak z dobrymi praktykami w tym obszarze w innych krajach?

M. S.: W Stanach, Zjednoczonych, na uniwersytecie MIT, istnieje specjalny dział badawczy, zajmujący się badaniami nad wszelkiego rodzaju technologiami dla osób starszych – Age Lab (Laboratorium Wieku). Grupa bardzo zróżnicowanych naukowców bada tam proces starzenia się pod wieloma względami, mając na celu dostosowanie świata materialnego – designu, mebli, samochodów, etc. – do potrzeb osób starszych. Badacze chodzą na przykład w specjalnych kombinezonach, które ograniczają ruchy i okularach, które symulują problemy ze wzrokiem, celem sprawdzenia, jakie ulepszenia można wprowadzić w codziennym życiu starszych osób. Wiele wypracowanych przez nich technologii weszło do powszechnego użytku. Ich ideą fix jest dzielenie się wypracowanymi osiągnięciami z jak największa grupą bezpośrednio zainteresowanych – czyli osób starszych. Tam również korzysta się z konsultacji z osobami starszymi, która jest coraz częstszą tendencją w różnego rodzaju projektowaniu, zarówno przestrzeni jak i technologii użytkowych.

Czyli jak dobrze rozumiem, poniekąd wracamy do tego od czego zaczęliśmy? Czyli tradycji wielopokoleniowej współpracy, począwszy od wspólnego mieszkania, po wspólną pracę nad ulepszeniem jakości życia?

M. S.: Tak. Wracamy zarówno do wielopokoleniowych osiedli. Mniejszych i z większym akcentem na relacje społeczne, sąsiedzkie i zaspokajanie potrzeb każdego z mieszkańców. A jeśli chodzi o tendencje w samym projektowaniu, to faktycznie coraz częściej sięgamy po konsultacje społeczne i otwarcie projektowania na samych jego późniejszych adresatów.


Maksymilian Stec - architekt, doktorant na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej; Centrum Studiów Zaawansowanych Politechniki Warszawskiej, w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego dofinansowuje jego działalność naukowo-badawczą z zakresu nowoczesnych i ekologicznych rozwiązań obiektów dla osób starszych; www.maksymilianstec.com

BIURO PRZYJAZNE SENIOROM – JAK TO SIĘ ROBI W AMERYCE?

tekst: Maja Gawrońska

Amerykanie żartują, że jeszcze dekadę temu, gdy pracownik dostawał od kolegów z biura tort na 65 urodziny, oznaczało to, że niedługo zobaczą, jak pakuje swoje papiery i żegna wszystkich przed emeryturą. Dzisiaj zdmuchuje świeczki i cały szczęśliwy wraca do swojego stanowiska pracy. Coraz częściej zaprojektowanego tak, żeby mógł tam efektywnie realizować się zawodowo jeszcze przynajmniej przez dekadę albo i dwie.

Niektórzy seniorzy nie mogą sobie pozwolić na to, żeby odejść na emeryturę (wielu straciło oszczędności podczas ostatniej recesji), a część Amerykanów po prostu nie ma ochoty tego robić. 60-latkowie, 70-latkowie, a nawet 80-latkowie chcą być aktywni, też zawodowo. Jeśli mogą, decydują się pozostać na swoich posadach albo pracują w niepełnym wymiarze godzin, często jako mentorzy wspomagający doświadczeniem młodszych współpracowników. Inni angażują się społecznie, albo szukają łatwiejszej niż dotychczas pracy na pół etatu.
fot. Glimakra, projekt: Bertil Harstrom
Pracodawcy coraz rzadziej traktują kapitał ludzki z grupy 60+ jak produkt drugiej kategorii. Według amerykańskiego Departamentu Pracy, przez ostatnie trzydzieści lat liczba zatrudnionych po 65 roku życia zwiększyła się dwukrotnie, a według różnych prognoz niedługo będą oni stanowić nawet do 10% wszystkich pracowników. Pracodawcy starają się umożliwić im jak największą efektywność, a przede wszystkim powstrzymać ich przed odejściem do konkurencji. Jedną z broni jaką dysponują jest przyjazna osobom starszym architektura i design - dostosowanie miejsca pracy do potrzeb starszego pracownika.

Jednym z pionierów tego podejścia jest amerykańska sieć drogerii CVS. Gdy niecałe 10 lat temu ruszyła z programem Mature Workers (Dojrzali Pracownicy), mniej niż siedem procent zatrudnionych przekroczyło 50 rok życia. Dzisiaj jedna piąta to osoby 50+, w tym aż siedem procent to 90-latkowie. Firma, oprócz elastycznych warunków pracy (dowolne godziny albo program podróżniczy Snowbird, w ramach którego seniorzy mogą pracować w sklepach w różnych częściach kraju i spędzać zimy w cieplejszym klimacie), zdecydowała się na drobne udogodnienia w wystroju wnętrz. Półki z produktami zostały obniżone i spłycone, aby pracownicy nie nadwyrężali barków. Ceny na etykietach drukowane są dużą czcionką, a do półek przymocowano szkła powiększające. Pracownicy mają też do dyspozycji ergonomiczne krzesła i są zachęcani, aby co jakiś czas po prostu na nich odpocząć przed resztę zmiany. W wielu sklepach zamiast kafli czy śliskiej podłogi z laminatu, położono wykładziny, na których po prostu trudniej się potknąć. Drobne wypadki w pracy, takie jak złamania w wyniku upadku, to jeden z większych problemów pracodawców stawiających na seniorów - według Centrum ds Kontroli i Zapobiegania Chorobom (Centers for Disease Prevention and Control) jedna piąta dotyczy pracowników 55+.

fot. Lifespan
Na design age-friendly decyduje się też coraz więcej biur. W banku RBS Citizens Inc. – zdobywcy tegorocznej nagrody dla Pracodawcy Przyjaznego Dojrzałym Pracownikom, przyznawanej przez portal Retirement Jobs.com – zadbano nie tylko o specjalnie zaprojektowane fotele i podnóżki, które eliminują bóle pleców i wspomagają krążenie, ale też o dodatkowe, mocniejsze oświetlenie i odpowiednio ustawione, przyjazne dla oczu ekrany komputerów.

- Problemy ze wzrokiem to jedno z głównych wyzwań starszych pracowników, które może znacznie przeszkodzić im w skutecznym wykonywaniu obowiązków - twierdzi Valerie Fletcher, dyrektor Institute for Human Centered Design, który prowadzi programy edukacyjne z projektowania przyjaznego dla personelu 60+. Równie poważne są, wedle Fletcher, kłopoty ze słuchem. Choć zaczynają się już u ludzi dobiegających 35-go roku życia, najczęściej skarżą się na nie czterdziestolatkowie i pięćdziesięciolatkowie. Najbardziej rozprasza i irytuje ich ciągły hałas, który słyszą w tle. Choć siedzą w zamkniętym budynku, narzekają, że czują się tak, jakby stali przy autostradzie. Aby temu zapobiec projektanci pracują nad coraz skuteczniejszymi ekranami, które pochłaniają dźwięki, a przy okazji – tak jak kolorowy projekt Bertil Harstrom – ozdabiają biuro.

Wiele firm decyduje się też na większe prace architektoniczne: podjazdy dla wózków i balkoników, zamiana drzwi obrotowych na automatyczne, wygodne dojście z parkingu albo takie rozplanowanie przestrzeni, żeby stanowiska pracy ustawione były bliżej łazienek, świetlicy, czy kuchni, w której zamiast foteli czy kanap, ustawia się krzesła, bo łatwiej się z nich podnieść.

Nowością są też biurka polecane grupie 50+, choć na pierwszy rzut oka odstraszają nawet najsprawniejszych dwudziestolatków. W wariancie mniej skomplikowanym blat biurka podwyższa się tak, żeby można przy nim stanąć i dać odpocząć zmęczonym plecom. A jeśli ktoś opanuje pisanie w pozycji stojącej, poleca mu się dodanie do tej kombinacji chodzenia. W ramach przekonania, że aby zestarzeć się z klasą, trzeba zachować dobrą kondycję, do biurka dodawane są bowiem bieżnie.

Jednak wedle profesora Josepha Coughlina, dyrektora Age Lab – laboratorium badającego różne aspekty starzenia się społeczeństwa, na prestiżowym Massachusetts Institute of Technology – tego typu rewelacje to dopiero początki tego, co jeszcze zobaczymy w projektowaniu dla pracowników w każdym wieku, też tym najstarszym. Badaniami nad tym, co tak naprawdę pomaga im w pracy, naukowcy zajęli się na większą skalę dopiero niedawno, zachęcani przez rządowe granty. Współpracownicy Coughlina w zeszłym roku stworzyli specjalny kombinezon, który ma pomóc architektom w zrozumieniu starszych od siebie klientów. Specjalne okulary imitują słaby wzrok, a system uprzęży ogranicza ruchy. I choć poruszanie się w ciele 70-latka nie jest najłatwiejsze, projektantów chętnych do przymierzenia stroju nie brakuje.

Być może jednak architekci nie doceniają werwy współczesnych seniorów i wczuwanie się w 70-latków to zdecydowanie za mało. W San Diego, jednym z miast, które amerykański senat uznał, za wzór w radzeniu sobie ze starzeniem się społeczeństwa, poznałam Billa Gibbsa, jednego z pierwszych pilotów w Kalifornii. Dziś, w wieku 102 lat, nadal pracuje w rodzinnej firmie lotniczej. Do biura, które prowadzą jego wnuki, chodzi dwa dni w tygodniu i nie ma zamiaru zwolnić tempa. Przynajmniej, jak zapewnił mnie z szelmowskim uśmiechem, dopóki nie skończy 110 lat.

Maja Gawrońska - socjolog, dziennikarka, koordynatorka programu promocji zdrowia i odkryć naukowych na Uniwersytecie Kalifornijskim, gdzie specjalizuje się w problematyce starzenia się społeczeństwa oraz problemach medycznych i zdrowia publicznego wynikających ze zmian demograficznych; współpracuje z wieloma organizacjami pozarządowymi w Polsce i USA; autorka wielu publikacji o tematyce społecznej i popularyzujących naukę oraz zdrowy styl życia.

MIASTA PRZYSZŁOŚCI TO MIASTA PRZYJAZNE SENIOROM


Międzynarodowa Sieć Miast Przyjaznych Seniorom została powołana w celu wspierania, wymiany doświadczeń i wzajemnego uczenia się pomiędzy miastami na całym świecie, które dbają o swoich starszych mieszkańców. Miasta w Sieci są różnych rozmiarów i znajdują się w różnych częściach świata. Ich wysiłki, aby stać się bardziej przyjaznymi dla osób starszych skupiają się wokół różnych kontekstów kulturowych i społeczno-ekonomicznych. Wspólną ideą wszystkich członków Sieci jest tworzenie środowisk miejskich, które promują zdrowy i aktywny styl starzenia się i polepszanie jakości życia starszych mieszkańców.


W 2006 roku, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaprosiła 33 miasta z 22 krajów do stworzenia sieci i ustanowienia jej głównych celów. Przeprowadzono szeroko zakrojone konsultacje we wszystkich zaproszonych do Sieci miastach (158 grup seniorów, 1,5 tys. seniorów, 250 opiekunów osób starszych i 515 dostawców usług, programów dla seniorów). W oparciu o wyniki badania, opracowano program, który daje wskazówki jak sprawić, by miasto było przyjazne seniorom, angażując w ten proces osoby starsze.
Obszary, w których sformułowano rekomendacje: przestrzeń miejska i budynki, transport, mieszkalnictwo, uczestnictwo społeczne, szacunek i społeczna integracja, partycypacja obywatelska i zatrudnienie, komunikacja i informacja, wsparcie środowiskowe i opieka zdrowotna.

W każdym z obszarów wyszczególniono najważniejsze tematy, którymi powinno zajmować się miasto, będąc w Sieci. W „Uczestnictwie społecznym” wskazano np.: dostępność i lokalizację zajęć adresowanych do seniorów, dotowanie organizacji, aby oferta ich działań była przystępna cenowo dla seniorów, docieranie z ofertą organizacji do samotnych seniorów (indywidualne zaproszenia), utrzymywanie kontaktu z osobami, które wypadają z aktywności, skuteczne przekazywanie seniorom informacji o lokalnych wydarzeniach i aktywnościach, wspieranie inicjatyw sąsiedzkich. W obszarze „Przestrzeń miejska i budynki” zwrócono uwagę na: stan chodników (równe, regularnie odśnieżane, nieśliskie), zieloną przestrzeń do wypoczynku, bezpieczne przejścia dla pieszych (np. dłużej światło zielone), dostępność budynków publicznych (brak barier), poczucie bezpieczeństwa. W każdym z pozostałych obszarów również wskazano szczegółowe warunki, które powinno spełnić Miasto Przyjazne Seniorom.

Każde miasto lub społeczność, która stara się tworzyć przyjazne osobom starszym środowisko miejskie, może dołączyć do sieci. Miasta zainteresowane dołączeniem powinny: opracować 3-letnią strategię działania, która będzie poddawana systematycznej ewaluacji, prezydent/ burmistrz powinni podpisać deklarację – zobowiązanie do działania, na każdym etapie wdrażania powinni być zaangażowani seniorzy i partnerzy społeczni.

Kompleksowo do wdrażania programu podeszła Irlandia – objęty jest nim cały kraj. Program jest wdrażany stopniowo przez cztery regiony. W przyszłości każde z 4 hrabstw będzie miało własny program Społeczności Przyjaznej Seniorom, który będzie realizowany w oparciu o specyficzne potrzeby mieszkańców zamieszkujących dany region. W celu lepszego rozpoznania potrzeb osób starszych zostało powołane Forum Obywatelskie – składające się z ważnych decydentów, firm, instytucji, organizacji i osób prywatnych. Forum jest otwarte dla wszystkich starszych ludzi, którzy mają ochotę się do niego przyłączyć. Program jest kluczową inicjatywą Ageing Well Network - niezależnej sieci liderów, szefów organizacji, osób prywatnych i wolontariuszy, którzy działają na rzecz polepszenia sytuacji osób starszych i którzy podzielają wizję Irlandii jako lidera w tym temacie na świecie.

Sieć liczy obecnie 75 członków m. in.: prezesów i kierowników instytucji publicznych, prywatnych, organizacji pozarządowych, sekretarzy generalnych odpowiednich departamentów rządowych, dyrektorów biur miejskich zajmujących się kwestiami osób starszych i pracowników naukowych czołowych uczelni. Podobnie jak Międzynarodowa Sieć Miast Przyjaznych Seniorom, Irlandzka Sieć „Dobrego Starzenia się” zajmuje się wszystkimi aspektami warunków życia: zdrowiem, opieką społeczną, transportem, środowiskiem, edukacją, zatrudnieniem, emeryturą, aktywnością obywatelską, nowymi technologiami, sportową i kulturalną aktywnością i ekonomią.

Przy takim nakładzie wspólnej obywatelskiej pracy wielu osób, instytucji i organizacji, Irlandia faktycznie może się stać liderem w Europie w kwestii tworzenia przestrzeni i najlepszych warunków do życia w społeczeństwie dla osób starszych. W różnych obszarach, jesteśmy w Europie często porównywani właśnie do Irlandii. W tym jednym obszarze, powinniśmy się od nich dużo nauczyć. W Polsce nadal ani jedno miasto nie dostało tytułu miasta przyjaznego seniorom i nie należy do międzynarodowej sieci. Pozostaje pytanie, czy któreś miasto w ogóle myślało o tym, żeby się o taki tytuł starać. Może warto spróbować- jesteśmy jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw w Europie.

PROJEKTOWANIE WŁĄCZAJĄCE – CZYLI JAK POWSTAJĄ TELEFONY KOMÓRKOWE DLA OSÓB STARSZYCH


W ciągu 100 lat — od roku 1950 do 2050 — liczba osób w wieku powyżej 65 lat na świecie zwiększy się dziesięciokrotnie: z 200 milionów do 2 miliardów. Jest to ogromne wyzwanie dla społeczeństwa, ponieważ w niektórych krajach rozwiniętych będzie tyle samo emerytów co osób pracujących. Jest to także nowe wyzwanie dla wszelkiego rodzaju technologii, które będą musiały opracować rozwiązania odpowiednie dla starzejącej się ludności. Od wielu lat nad takimi rozwiązaniami pracuje firma Emporia, produkująca telefony komórkowe dla osób 60+. Emporia wychodzi z założenia, że dobra technologia sprawdza się wtedy, gdy zapewnia korzyści całemu społeczeństwu. Eveline Pupeter, dyrektor generalny firmy Emporia, uważa, że powodzenie telefonu komórkowego związane jest z eliminacją podziału cyfrowego społeczeństwa. Niestety wielu producentów telefonów, projektuje je z myślą tylko o młodszych użytkownikach, wychowanych z komputerem w ręku. Emporia od lat stara się stworzyć telefony odpowiednie dla osób starszych i najlepiej odpowiadające ich potrzebom.

Wszystko zaczęło się w 2000 roku, od kłótni matki z synem – Albertem Fellnerem i jego matką. Pani Fellner nie umiała się posługiwać telefonem komórkowym, a syn miał już dosyć ciągłego objaśniania, jak poruszać się po zawiłym menu. Pewnego dnia w pracy Fellner uświadomił sobie, że problemów nie sprawia matka, lecz telefon, ponieważ jest zbyt skomplikowany. Tak rozpoczął się okres intensywnych prac badawczo-rozwojowych, którego efektem było powstanie pierwszego telefonu komórkowego Emporia dla seniorów.
Mogłoby się wydawać, że opracowywanie telefonów komórkowych, które będą łatwiejsze w obsłudze — szczególnie dla osób z nieco obniżoną sprawnością motoryczną lub niewielką utratą wzroku lub słuchu — to prosta sprawa. Faktycznie, kiedy spojrzy się na telefony marki Emporia, od razu można zauważyć większe przyciski. Same duże przyciski nie stanowią jednak o wymaganej użyteczności i funkcjonalności. Opracowując telefony dla coraz większej grupy docelowej seniorów, trzeba uwzględnić wiele drobnych i subtelnych elementów. Wymaga to szeroko zakrojonych prac badawczych. 1/3 pracowników firmy tworzą właśnie naukowcy, szukający najlepszych technologicznych rozwiązań. Do istotnych zagadnień należy kolor ekranu: musi on zapewniać najlepszy kontrast dla osób mających umiarkowane problemy ze wzrokiem. Czcionka używana w telefonach musi być jak najwyraźniejsza, a jej rozmiar musi być regulowany stosownie do potrzeb osób krótkowzrocznych. Prostych w obsłudze telefonów nie tworzy się łatwo. W przeciwnym razie byłoby ich dużo więcej na rynku.

Co najważniejsze i rzadkie, Emporia tworzy swoje telefony wspólnie z późniejszymi użytkownikami. W ten sposób zacierają się granice pokoleniowe, a technika staje się przystępna dla wszystkich, nie tracąc również na atrakcyjności. Współpracownikiem firmy jest Ian Hosking – ekspert z renomowanego Uniwersytetu w Cambridge. Wyznaje on zasadę, że opracowywanie telefonów dla seniorów nie powinno ograniczać się do projektowania dużej klawiatury, ale należy uwzględniać także zmiany biologiczne oraz inne potrzeby i życzenia osób starszych. W ramach podejścia Inclusive Design (projektowanie włączające), można opracowywać produkty łatwe i przyjemne w obsłudze dla osób w każdym wieku.

„Staramy się opracowywać produkty na tyle proste, by nie wykluczać żadnego potencjalnego użytkownika. Jednocześnie dbamy o atrakcyjny wygląd telefonów, aby uniknąć szufladkowania klientów. W ten właśnie sposób emporia Telecom interpretuje koncepcję Inclusive Design” — wyjaśnia Albert Fellner, założyciel firmy. Okazuje się, że 40- i 50-latkowie mają zupełnie inne oczekiwania wobec telefonów komórkowych niż osoby po sześćdziesiątce i starsze. „Dążymy do zaspokojenia zróżnicowanych wymagań i oczekiwań, oferując różne modele telefonów komórkowych wyposażone w pewne specyficzne funkcje” — podkreśla Fellner. W tym celu należy dobrze poznać i rozumieć sytuację życiową poszczególnych grup użytkowników. Stąd konsultacje już na etapie projektowania.

Wiele osób nie wie, że ograniczenia biologiczne dotykają nie tylko osób po sześćdziesiątce. Wzrok i słuch zaczynają się pogarszać już po trzydziestce, a zmysł dotyku zaczyna zawodzić nawet około trzydziestki. „W wyniku naturalnego starzenia ludzie przestają zauważać pewne niuanse. Wskutek tego trudniej jest posługiwać się technicznymi gadżetami, które nie zostały przystosowane pod kątem tych zmian” - wyjaśnia Eveline Pupetner, dyrektor zarządzająca i właścicielka firmy. „Zmiany te i ich negatywny wpływ na użytkowników technicznych gadżetów trudno sobie wyobrazić, jeżeli samemu się ich nie doświadczyło” — mówi Pupeter. Dlatego Emporia prowadzi tyle badań i umożliwia użytkownikom udział w projektowaniu swoich modeli telefonów. W obliczu postępującego starzenia się społeczeństwa, Inclusive Design (projektowanie włączające) wydaje się świetną metodą na lepsze zaspokajanie potrzeb osób starszych i zacieranie barier międzypokoleniowych.

środa, 18 lipca 2012

MIEĆ POCZUCIE DOBRZE PRZEŻYTEGO ŻYCIA


O wyzwaniach rozwojowych, jakie stoją przed przechodzącymi na emeryturę, o pozytywnych aspektach starzenia się i tym, co zyskujemy na starość, a do czego wcześniej nie mamy dostępu, wreszcie o tym, po co nam poczucie sensu życia z prof. Anną Izabelą Brzezińską rozmawia Łukasz Czapski.

Łukasz Czapski: Przed jakimi wyzwaniami rozwojowymi staje osoba przechodząca na emeryturę?

Prof. Anna Brzezińska: To trudne pytanie, bo kiedyś przechodzenie na emeryturę było zupełnie czymś innym niż teraz. Ludzie z mojego pokolenia, czy ciut starsi, roczniki powojenne, z lat 40-tych, 50-tych, my wiedzieliśmy kiedy przejdziemy na emeryturę. Nikt w związku z tym się specjalnie tej emerytury nie obawiał, bo to było nieuchronne w takim normalnym, życiowym sensie. Każdy wiedział, że jak zaczyna pracę to za tyle i tyle lat ją zakończy i przejdzie na emeryturę. Natomiast dla tych młodszych roczników – trzydziesto-, czterdziestolatków, które teraz pracują – emerytura oznacza kompletnie coś innego. Z jednej strony mamy wymuszane przechodzenie na emeryturę w wieku tych 67 lat, a z drugiej strony teraz ludzie często tracą pracę nagle w średnim wieku, będąc absolutnie w pełni sił zawodowych, pełni planów, z kredytem na karku. To się robi coraz trudniejsza psychologicznie i decyzyjnie sytuacja. Mówiąc o wyzwaniach stojących przed emerytami trzeba te konteksty rozdzielać. Można mówić o samym momencie formalnego, ustawowego przejścia na emeryturę. Ale można również mówić o emeryturze jako o momencie przerwania aktywnej jednym ciągiem pracy zawodowej, kiedy nagle nie wiem, co mam dalej ze sobą zrobić. Zwłaszcza, że rynek pracy jest coraz bardziej chwiejny i zmienny, mówi się też coraz więcej o nadchodzącym kryzysie, możemy niedługo nie być w ogóle pewni swojej pracy, więc przejście na emeryturę nie jest już kwestią formalno-prawną – stało się sytuacją ważniejszą pod względem psychologicznym. Coraz częściej też staje się dlatego sytuacją dramatyczną.

Dlaczego?

A. B.: Ponieważ coraz częściej będzie ta sytuacja dotykać ludzi w różnym wieku, o różnym stopniu sprawności i stanu zdrowia i o różnym apetycie na życie. W o wiele lepszej sytuacji są osoby wykształcone, które coś umieją, które mają dużo różnych doświadczeń zawodowych, nie trzymały się kurczowo jednej pracy tylko albo ją zmieniały albo podejmowały dodatkowe prace. One zyskały przekonanie, że sobie zawsze jakoś poradzą. I nawet kiedy taka osoba straci pracę, to po normalnym momencie dezorganizacji emocjonalnej, odniesie się do swoich różnorodnych doświadczeń i jej ścieżka rozwojowa zacznie się prostować. Ci, którzy mają kiepskie wykształcenie, albo takie, na które w ogóle nie ma zapotrzebowania na rynku i jeszcze dodatkowo trzymali się kurczowo tej jednej jedynej pracy, nie podejmując żadnych dodatkowych wyzwań - będą w sytuacji bardzo trudnej. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby przeszli przez jakąkolwiek rozmowę kwalifikacyjną, bo co oni w ogóle będą mieli do zaproponowania. A prostych prac, którymi można sobie dorobić teraz już prawie w ogóle nie ma. Bo nawet prowadzenie komuś domu, czy sprzątanie wymaga teraz odpowiednich kwalifikacji.

Jak pani ocenia tę sytuację jako psycholog?

A. B.: To jest okropne co powiem, ale tak mi wychodzi z mojej wiedzy, moich doświadczeń, że jeżeli ktoś nie pomyśli wcześniej o tym, że można przeciwdziałać tej sytuacji, odpowiednio się do niej przygotować – to wcześniej czy później będzie na garnuszku opieki społecznej albo na łasce swojej rodziny. Ja mam teraz 63 lata. Gdybym teraz nagle straciła pracę, czego oczywiście sobie w ogóle nie wyobrażam, to nie byłaby to dla mnie aż taka wielka tragedia. Na pewno byłabym zła, że to coś miesza mi w moich planach, że muszę się zająć poszukiwaniem pracy, a nie pisaniem kolejnego artykułu, ale to byłaby po prostu chwilowa dezorganizacja. Ale jak sobie wyobrażam losy niektórych swoich koleżanek z liceum, które poodchodziły z pracy, bo przyszli na ich miejsce młodsi, to to są osoby, które pałętają się na marginesie życia. One wyglądają dużo starzej niż ja, chodzą inaczej, inaczej się ubierają, wszystkie są już chore, siedzą w tych kolejkach do lekarza i marudzą. A tak naprawdę to myślę, że nie odnalazły sensu swojego życia.

Jak pani myśli, dlaczego?

A. B.: Nie dlatego, że im ktoś czegoś nie dał czy coś zabrał, tylko dlatego, że przez całe życie po prostu żyły bez własnego poczucia sensu życia. Były wstawione w pewne tory, wykonywały mniej lub bardziej mechanicznie pewne czynności. Nie zadbały o to, że czymkolwiek się nie zajmujesz i gdziekolwiek jesteś, twoje życie powinno mieć sens. I to ty ten sens swojemu życiu nadajesz. Jak teraz pytam jedną z tych koleżanek, gdy tak narzeka: „Nie masz znajomych? Przyjaciół”, „No, nie mam”, „No to jest twoja wina, że nie masz, bo nie zadbałaś o to. A kontakty z sąsiadami? Z bliższą i dalszą rodziną? Nasza Klasa? A internet i dziesiątki portali społecznościowych, gdzie można nawiązywać różnego typu relacje? A własne pasje? Zainteresowania? Książki jej się nie chce czytać. Tu ją boli to nie pójdzie na coś tam. No i pytam się jej: to teraz co?”. Ona się w przyśpieszonym tempie starzeje. Jest sześćdziesięcioparoletnią kobietą, która w sensie psychiczno-emocjonalnym jest już starą kobietą. Ona nie jest już atrakcyjna dla innych osób. Żaden młody z nią nie będzie chętnie przebywał. Jeśliby nawet była wolontariuszką, to z taką marudzącą filozofią życia, nie nadaje się do żadnych aktywności.

I co dalej?

A. B.: Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Na przykład na sytuację na rynku pracy. Nie wiemy, co nas w tej kwestii czeka. Nigdy nie wiemy też, co się stanie z naszym zdrowiem, chociaż dbając o siebie możemy pewne rzeczy opóźniać, a innym przeciwdziałać. Ale jest jeszcze trzeci obszar, na który na pewno mamy wpływ i o to powinniśmy dbać od samego początku. Najpierw z nauczycielami i rodzicami, potem już sami od momentu, kiedy jesteśmy siebie świadomi. Mówię oczywiście o dbaniu o swoją kondycje psychiczną. O aktywność, o zainteresowania, o pasje, o podtrzymywanie i rozbudowywanie relacji z ludźmi, o nieboczenie się na sąsiadów, o włączanie się w różne akcje, o czytanie gazet, oglądanie telewizji, nawet już te seriale, ale potem koniecznie rozmawianie o nich z innymi. Nie może być tak, że każdy sam, bo taki model starzenia się widzę najczęściej. Jeśli tak ma to wyglądać, to szykujemy sobie straszną starość. Nie każdy ma przy sobie rodzinę. Coraz więcej młodych ludzi wyjeżdża na kontrakty albo daleko od domu. Mają swoje aktywne życie, nie będą na każde nasze zawołanie. Zbliżamy się do modelu francuskiego. Pamięta pan może, nie wiem który to był dokładnie rok, były straszne upały i ileś tysięcy starszych ludzi im wtedy zmarło, bo dzieci i wnuki pojechały na wakacje. U nas to jest jeszcze nie do wyobrażenia, ale już powoli do tego dochodzimy, że będziemy poszukiwać luksusowych domów opieki, jeśli nas będzie na to stać, żeby tych rodziców tam przekazać, bo nie będziemy mieli czasu sami się nimi zajmować. Ale ci rodzice często sami sobie na to pracują. Nie pielęgnują więzi społecznych, począwszy od tych z sąsiadami i najbliższą rodziną, a kończąc na tych wirtualnych i nie włączają się w żadne aktywności na rzecz innych ludzi. A takie aktywności otwierają kolejne szanse dla każdego. Poznaje się nowych ludzi, można realizować swoje pasje, zainteresowania.

Czyli powrót do starych lub odnalezienie nowych pasji jest dobrą drogą do aktywizacji?

A. B.: Ja na przykład nie mam obecnie zupełnie czasu na realizowanie swoich pasji i zainteresowań, bo jestem do tego stopnia pochłonięta pracą. Ale to nie znaczy, że tych pasji nie mam. Jak znajduje chwilę, to zawsze staram się czytać to, co lubię czy słuchać tej muzyki, którą lubię. Dbam o to, starając się chociażby być cały czas na bieżąco. Czytam w gazetach recenzje nowych książek czy płyt. Często nie kupię tego, nie przeczytam, ale wiem, że się coś nowego pojawiło. Teraz na przykład wiele osób starszych w ogóle nie kupuje gazet, bo mówią że oszczędzają. Ale przecież można się tak umówić, że przekazują sobie te gazety. Ja daję zawsze gazety mojej mamie, ona je potem przekazuje sąsiadkom i dzięki temu są cały czas na bieżąco ze zmieniającą się rzeczywistością. Oprócz kobiecych pism, staram się też podrzucać jej tygodniki opiniotwórcze jak „Polityka” czy „Wprost”, żeby czytała różne rzeczy. Można oglądając coś w telewizji, skończyć na tym. Ale można też, idąc do kościoła porozmawiać o tym z sąsiadką. Wracając z tego kościoła można dać się zaprosić na herbatę albo zaprosić kogoś do domu. W ten sposób człowiek zaczyna żyć nie tylko swoimi sprawami, ale wciąga się w inne rzeczy.

Czyli trzeba zacząć od najprostszych aktywności w swoim najbliższym otoczeniu?

A. B.: Tak, tym bardziej, że na pewno z biegiem lat będzie nam się pogarszało zdrowie i samopoczucie – to jest oczywiste. Szczególnie roczniki najstarsze, które mają za sobą te trudne doświadczenia przedwojenne, wojenne i powojenne. Oni sami mówią często o sobie, że są dobrym przedwojennym materiałem, ale to nie były dzieci, o które bardzo dbano więc różne niezaleczone albo źle leczone choroby będą teraz dawały o sobie znać. Z drugiej strony mamy problem z zatrudnieniem osób 50 + na rynku pracy. Nie ma prawie w ogóle dla nich ofert. Pozostaje własna aktywność, inni ludzie, pasje i zainteresowania. W fantastycznej sytuacji są mieszkańcy miast i średnich miasteczek, bo nawet jak im się czegoś nie chce, to potencjalnie te oferty aktywności dla nich są, trzeba tylko wyjść z domu. Ale w tragicznej sytuacji są starsi ludzie w mniejszych, oddalonych od dużych ośrodków miejscowościach. Młodzi ludzie albo już stamtąd wyjechali za pracą albo wracają tylko na weekendy i nie budują w żaden sposób życia kulturalnego takiej miejscowości. Ci starsi ludzie tam są skazani na siebie. W niektórych wioskach już nawet nie ma sklepu, który był miejscem spotkań, bo są duże sklepy niedaleko. Nie ma domów kultury, remiza strażacka już nie tętni życiem, bo nie ma kto tego robić. U lekarza też już ludzie się nie spotkają, bo lekarzom nie opłaca się otwierać małych gabinetów na wsiach. Nie ma już takich miejsc, gdzie można się spotkać, poplotkować, wymienić informacjami na różne tematy – czyli miejsc, które wytwarzają naturalne mechanizmy, które trzymają tych ludzi przy aktywności czyli zdrowiu. Ludzie nieaktywni to zazwyczaj kandydaci do pomocy społecznej.

A patrząc na sprawę z drugiej strony, czyli ze strony osób, organizacji, instytucji, które chcą jakoś zaktywizować te nieaktywne starsze pokolenia – jak to robić, jak wspierać, jak aktywizować?

A. B.: Czasem trochę rozumiem tę bierność. Ja jestem w swoim pokoleniu dzieckiem szczęścia. Mając tyle lat ile mam, mogę nadal aktywnie pracować, realizować swoje pomysły. Absolutnie nie czuję się odstawiona na boczne tory. Wręcz przeciwnie – czasem mam tego już za dużo, wiek daje o sobie znać i czasem już nad wszystkim tak do końca nie panuję. Ale te roczniki przedwojenne, wojenne i powojenne nie mogły się tak realizować i aktywizować, bo miały inne rzeczy do zrobienia. Trzeba się było utrzymać przy życiu, dzieci było więcej. I tu działa ten mechanizm, o którym mówiłam – ci ludzie byli zajęci utrzymaniem się przy życiu i wychowaniem dzieci i w ich życiu często nie było już miejsca na inne aktywności, rozbudowane relacje społeczne. Tu powstaje faktyczny problem – jak aktywizować kogoś, kto rzeczywiście nie jest aktywny, nie był wcześniej aktywny i nie ma w sobie wzorca takiej aktywności.

Jak to rozwiązać?

A. B.: Według mnie jedyną ścieżką, jest robić to mimo wszystko, mimo przeszkód, ale bardzo dbać przy tym, kto to robi. To jest ważne, czy to będą ludzie w tym samym wieku czy troszeczkę młodsi czy całkiem młodzi ludzie. Ja widzę, że największą siłę przebicia mają młodzi ludzie. I tu jest paradoks, bo oni nie rozumieją tych wszystkich zaszłości, czasem idą trochę jak głową w mur, ale często im się udaje, bo nie mają w sobie tych wszystkich stereotypów. Mówię to też na podstawie obserwacji swoich studentów, którzy robili parę lat temu projekty dla seniorów. W sposób systematyczny pracowali w jednym z ośrodków dziennej opieki dla seniorów i totalnie się tam odnaleźli i świetnie współdziałali z tymi starszymi ludźmi. Wnieśli swój entuzjazm, swoje błyszczące oczy, wnieśli przekonanie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Może czasem im do głowy nie przyjdzie, że tam są jakieś ograniczenia, ale dzięki temu zaprzeczają tezie, że od ograniczeń trzeba zaczynać.

Czyli jacy młodzi ludzie powinni zajmować się aktywizowaniem?

A. B.: Przede wszystkim ludzie z entuzjazmem, którzy chcą poświęcić tej starszej osobie swój czas. Ta druga strona myśli sobie wtedy: skoro przyszli do nas z taką energią i otwartością, to znaczy, że jesteśmy dla nich wartościowi, że warto z nami coś robić. Skoro nas do czegoś zachęcają, to znaczy, że jesteśmy jeszcze im do czegoś potrzebni. To są na pewno bardziej animatorzy niż nauczyciele i wykładowcy – tacy ludzie, którzy wciągną tych seniorów do wspólnych działań. Czasem jestem jednak zażenowana pomysłami na animowanie starszych pokoleń. Jak widzę jakieś imprezy pod hasłem aktywności 50+ i widzę jak starsze panie rapują, to czuję się tym upokorzona jako widz. Widać, że często same tego nie wymyślają, ktoś im to narzucił, one oczywiście są w tym bardzo fajne, ale mi jest smutno, jak to widzę. Gdyby te starsze panie robiły to razem z młodymi to może nabrałoby to większego sensu. Widziałabym źródło prawdziwej aktywizacji w uczciwej społecznej relacji. Organizacje pozarządowe, na szczęście, szukają często ludzi, którzy są ideowi, którzy nie traktują tego instrumentalnie, którzy często mają do tych obcych w sumie ludzi taki stosunek jak do swojej babci i dziadka – czyli z jednej strony wymagający, ale z drugiej ciepły i akceptujący, z humorem, z dystansem.

W naszym programie „Seniorzy w akcji” zapraszamy do zgłaszania się właśnie takie pary międzypokoleniowe, które razem potem realizują projekt i na poziomie koncepcyjnym i w późniejszym działaniu.

A. B.: Myślę sobie, że z tymi młodszymi to jest tak, że muszą być po prostu dobrze wychowani, z dobrym wyczuciem sytuacji, zachowujący pewne formy, zdający sobie sprawę, że to, co dla nich nie jest ważne może być ważne dla tej starszej osoby. Z kolei starsze osoby muszą po prostu czasem stonować swoje opinie, przypomnieć sobie, że jak były młode to też inaczej się ubierały i zachowywały. Wtedy będzie im łatwiej zaakceptować wybory młodszych. Stawiałabym w takich międzypokoleniowych parach na bliskie relacje. Jak razem pracujemy, to razem wymagamy od siebie nawzajem. Nie obniżajmy wymagań ze względu na to, że ktoś jest stary. „Dzisiaj mnie boli noga, to nie przyjdę”, „Ale może jednak pani dotrze?”, „Nie, nie dam rady”, „A może będzie pani przynajmniej pod telefonem?” - trzeba nie dać uciec i nie pozwolić na rozwinięcie się takiego przekonania, że „ci młodsi to robią to dla nas z litości”. Najlepiej tak zorganizować te wspólne aktywności, żeby było jasne, że naprawdę my sobie nie damy bez tych starszych rady. Oni wtedy wiedzą, że to jest naprawdę i od nich coś zależy. Wtedy nie rodzi się też takie poczucie w nich, że oni przyszli nas aktywizować i nas teraz aktywizują. To jest kwestia jakości tych relacji na poziomie prawdziwie ludzkim, i głęboko etycznym.

W nawiązaniu do pytania postawionego w jednym z rozdziałów książki "Psychologiczne portrety człowieka" pod Pani redakcją: czy człowiek w późnych latach życia zyskuje coś szczególnego, do czego nie ma dostępu na wcześniejszych etapach swego życia?

A. B.: Kiedyś tylko o tym pisałam. Teraz sama jestem na tym etapie życia i przekonuję się, że dobrze o tym napisaliśmy. Trzeba na początku założyć, że to dotyczy ludzi, którzy dobrze przeżyją swoje życie, czyli takich, którzy panują nad swoim losem. Mogę wszystko wiele razy tracić, być z potarganej historią rodziny, ale nadal mam w sobie ocalone poczucie panowania nad moim życiem. Co wynosimy na starość z tak przeżytego życia? No, na pewno coś tak wyświechtanego, jak mądrość życiową. To jest ważne pojęcie, bo łączy w sobie wiedzę i doświadczenia. Tutaj łączy się ta profesjonalna wiedza zdobywana przez edukację i lata pracy z tą mądrością życiową, której nie da się zapisać. Zdobywamy też wspartą doświadczeniami intuicję, która też nie jest czymś uchwytnym, ale dojrzewa razem z nami. Na pewno mocniej jej ufamy w starszym wieku, bo mamy więcej przykładów na jej skuteczność. To tutaj często się pojawia niezgoda między pokoleniami, bo babcia uparcie nam coś tłumaczy a my jej odpowiadamy, że co ona tam wie. Być może konkretnie to ona faktycznie już niewiele wie, bo jest z innego świata, ale życie ją nauczyło, że jak zrobisz tak, to będzie tak a jak zrobisz inaczej, to będzie inaczej. Tu oczywiście znowu wracamy do tego, że człowiek jest w tym sensie mądrzejszy, jeśli jego życie jest bogate w rozmaite doświadczenia, spotkania, zdarzenia. Taki starszy człowiek ze swoją mądrością i rozpoznaną własną intuicją może często być wspaniałym doradcą, mentorem lub kimś kto nie poda nam konkretnego rozwiązania, ale każe nam się jeszcze przez chwilę nad czymś zastanowić zanim podejmiemy ostateczną decyzję.

A co poza tą mądrością?

A. B.: Widzę też u starszych osób, które przeżyły dobrze swoje życie taką pogodę, optymizm i wielkoduszność. Z wiekiem mija już takie sztywne trzymanie się różnych reguł. Łatwiej jest mi machnąć ręką, zgodzić się na pewne odstępstwa, nie dlatego, że coś lekceważę, tylko dlatego, że więcej widzę i rozumiem. Nazwałabym to odejściem od reguł na rzecz sensu. To jest taka prawdziwa empatia.

Jeszcze coś co zyskujemy na starość?

A. B.: Myślę jeszcze o sieci kontaktów społecznych. Ja na przykład chętnie włączam w swoją sieć swoich startujących dopiero w zawodzie doktorantów. I kiedy ja się wyłączę, to oni zostaną. Piszemy razem artykuły, zaznajamiam ich ze swoimi znajomymi na konferencjach naukowych. Erikson powiedział, że ludzie, którzy nie mają swoich własnych dzieci powinni potraktować swoich młodszych współpracowników jako pokolenie, któremu można coś zostawić. Nie tylko swoją wiedzę i doświadczenia, ale także swoje kontakty, relacje. To jest dzisiaj bardzo ważne.

Co z psychologicznego punktu widzenia jest pozytywnego w starzeniu się?

A. B.: Na pewno z biologicznego punktu widzenia nic. Bo mam tyle planów i pomysłów, że nie chciałabym się starzeć. Ale z psychologicznego punktu widzenia, to dla mnie fajne jest poczucie spełnienia. Fajne jest poczucie dobrze przeżytego życia. Jeszcze raz podkreślam, że nie mam tu na myśli życia usłanego różami. Dobrze przeżyte czyli zawsze w moich rękach. Nie zawsze mogłam wszystko zrobić tak, jak chciaam, wszystkiemu złemu zapobiec, ale przynajmniej wiem, że się starałam. Potem na pewno też fakt, że mam dużo wspaniałych znajomych, że zostawię po sobie dużo dobrych wspomnień, że byłam ważną osobą dla wielu osób. Nie każdy zostawia po sobie materialne ślady, po mnie majatku wiele nie zostanie. Ale to, co zostaje po nas we wspomnieniach, kontaktach jest bardzo ważne. Wielu ludzi tego nie ma na własne życzenie. Dzisiaj to grozi agresywnie robiącym karierę trzydziesto- i czterdziestolatkom. Odsuwają od siebie wejście w stały związek, czyli w jakieś zobowiązanie, odsuwają decyzję o dziecku, potem o kolejnym dziecku, odcinają się od swoich korzeni, nie ma się siły, więc się nie pielęgnuje więzi sąsiedzkich – na własne życzenie taki człowiek szykuje sobie straszną starość. Bez ludzi. I bez jakiejkolwiek sensownej aktywności.


ANNA IZABELA BRZEZIŃSKA - profesor zwyczajny UAM w Poznaniu, członek Komitetu Psychologii PAN, kierownik Zakładu Psychologii Socjalizacji i Wspomagania Rozwoju w Instytucie Psychologii UAM, lider Zespołu Wczesnej Edukacji i członek Rady Naukowej Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie; autorka prac z zakresu psychologii rozwoju, edukacji i zdrowia publicznego; autorka monografii (kilka wydań) Społeczna psychologia rozwoju, współautorka książki W poszukiwaniu złotego środka, Rozmowy o rozwoju człowieka (2005); redaktorka i autorka podręczników, m.in. Portrety psychologiczne człowieka, Praktyczna psychologia rozwojowa (2005) oraz serii ośmiu tomów poświęconych szansom i zagrożeniom rozwoju od dzieciństwa po późną dorosłość; współredaktorka książki Problemy etyczne w badaniach i interwencji psychologicznej wobec dzieci i młodzieży (2007) oraz redaktorka czterech serii publikacji poświęconych aktywizacji zawodowej osób z ograniczeniami sprawności: Osoby niepełnosprawne; Przeciw wykluczaniu z rynku pracy; Osoby z ograniczeniem sprawności na rynku pracy; Aktywność zawodowa osób z ograniczeniami sprawności.