środa, 3 kwietnia 2013

CHCIAŁAM, ŻEBY COŚ SIĘ ZMIENIŁO

W ramach konkursu „Seniorzy w akcji” Hanna Sienkiewicz zainicjowała w Łapiczach na Podlasiu spotkania z tamtejszymi kobietami wokół rękodzieła. O genezie i rozwoju projektu, o pobudkach działań oraz o zderzeniu się z tamtejszą rzeczywistością opowiada Agnieszce Wojciechowicz.
Co Panią skłoniło, żeby zorganizować pierwsze spotkania? Od czego to wszystko się zaczęło?

H.S. Wyniosłam się z Warszawy i zaczęłam życie od początku. Chciałam poznać nowych ludzi, wejść w nowe środowisko. Po za tym zawsze we mnie drzemała, od najmłodszych lat, taka pasja „społecznikowska”. Sprawia mi ogromną satysfakcję kiedy widzę, że coś się zmienia. Doszłam do wniosku, że chcę coś robić. Kiedyś zajmowałam się rękodziełem i lubiłam to. W ramach budowania sobie nowego życia zaczęłam uczęszczać na różne zajęcia rękodzielnicze. Tym samym poznawać nowych ludzi . Doszłam do wniosku, że fajnie byłoby zorganizować takie spotkania wokół rękodzieła u siebie. Pierwszą osobą, którą poznałam bliżej była tutejsza bibliotekarka. Przez nią poznałam kolejną osobę leśniczynę - zaprosiłam je i parę innych osób.  I tak narodziła się idea pierwszego spotkania, które przypadło na czas Zaduszek. Nie wiedziałam czy ktoś przyjdzie, czy nie.
Na to pierwsze spotkanie całą drogę do mojego domu ozdobiłam świecami, żeby było ładnie, inaczej. Dużo nas nie było, ale był to bardzo udany, sympatyczny wieczór. Jedna przygotowała coś o tradycji żydowskiej, druga o Indiach.... To był wieczór, który utkwił w nas. Padła propozycja, abyśmy się  spotkały kolejny raz. Rękodzieło stało się osnową dalszych spotkań.  

Jak to się stało, że  wzięła Pani  udział w programie „Seniorzy w akcji”?

H.S. Spotykałyśmy się od ośmiu miesięcy. Początkowo korzystałam z pomocy moich warszawskich koleżanek. Jedna z nich poprowadziła warsztaty z szycia patchworku, druga z decoupage’u. Jedna z uczestniczek naszych spotkań słyszała o Towarzystwie Inicjatyw Twórczych „ę” i o programie „Seniorzy w akcji”. Postanowiłam spróbować wziąć udział w konkursie. Zajrzałam na stronę i zobaczyłam, że wszystko jest wytłumaczone w sposób jasny i przyjazny. Na wiosnę otrzymałam decyzję, że projekt przechodzi dalej oraz zaproszenie na warsztaty.

Jaka jest Wasza grupa ? Uczestniczki są w różnym wieku, z różnych środowisk, więc jak się udało zbudować grupę mimo tych różnic?

H.S. Dziewczyny są bardzo różne, to fakt. Mam dwie „dredziary” o wielkim sercu. Jest fryzjerka pełna pomysłów, która kończy w tej chwili studia projektowania architektury przestrzennej, przychodzi ze swoją córką i mamą. Jedna ze starszych pań zawsze dopieszcza nas domowym pasztetem. Druga zawsze poraża mnie trafnością swoich spostrzeżeń. Mamy też dwie starsze nauczycielki i jedną dziewczynę, która przychodzi również ze swoją córką i piecze dla nas chleb na zakwasie. Dzięki temu nasze spotkania pachną domem. Najstarsza z nas ma 65 lat, między nami jest duża różnica wieku, której nie odczuwamy. Zacierają się granice. Nikt nie zakłada żadnych masek, jesteśmy otwarte na nowe i na siebie. Naszą mocą jest właśnie różnorodność.

Jak osoby z różnych środowisk dogadują się w tej grupie?

H.S. Różnice staramy się zostawić na zewnątrz. Jesteśmy tu i teraz, w tej przestrzeni, w tej grupie osób. Nie ma lepszej lub gorszej. Jesteśmy takie, jakie jesteśmy. Nasz projekt odwiedziły dziewczęta z sieci Latających Animatorów Kultury. Zajęcia z nimi pokazały nam coś, o czym nie miałyśmy pojęcia – jako grupa mamy własne reguły, według których pracujemy i działamy. Pierwsza z nich to dobrowolność. Nie ma przymusu obecności na każdym spotkaniu. Te, które mogą, uczestniczą. Są też panie, które odchodzą, a później wracają. Na spotkania przychodzimy z założenia w dobrym nastroju, z otwartością na nowe doświadczenia do naszej, bezpiecznej i już oswojonej przestrzeni. Jeśli któraś potrzebuje wyciszenia albo wsparcia, to tutaj to dostanie. I to jest istotne dla nas.

Jak wyglądają Wasze spotkania?

H.S. Przed rozpoczęciem każdego spotkania mamy część animacyjną po to, aby lepiej się poznać, poznać swoje potrzeby. Podczas jednej z rozmów pojawił się temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Poglądy bardzo się różniły. Były zwolenniczki tradycyjnego wychowania, a jednocześnie padło zdanie:  „Dlaczego nie pozwolić parom homoseksualnym na adopcję dzieci? Jeśli dostaną tam miłość i dom”.
Wtedy pomyślałam, że takie rozmowy mają sens. Dzięki tym spotkaniom konfrontujemy swój światopogląd, uczestniczki na tyle czują się bezpiecznie, że mówią co myślą naprawdę. Każda z nas ma swoje poglądy, a tu jest przestrzeń, aby się  nimi podzielić. Ja też uczę się pokory.

Jak projekt został przyjęty przez ludzi z okolic?

H.S. Ludzie byli zaciekawieni, ale jednocześnie się bali. Kiedy niektóre panie pokonały swój strach przed nowym okazało się, że te spotkania są dla nich na tyle ważne, że nie opuściły żadnego. Ogólnie jest zainteresowanie i pozytywny ferment. Coś się dzieje.

Co sprawia trudność w projekcie?

H.S. Dotarcie do pań z małych wiosek. Trudność sprawiało pokonanie bariery mentalnej i całkiem przyziemnej, jak komunikacja. Drogi zimą są trudne do pokonania, do Łapicz nie dochodzi żaden autobus. Dotarcie na spotkanie jest wyzwaniem. Pierwotnie zakładałam, że uda się pozyskać panie głównie z małych okolicznych wsi, ale niestety to się nie udało.

Co się wydarzy na zakończenie projektu, czyli w czerwcu ?

H.S. Do tej pory spotkania odbywały się u mnie w domu. Zakończeniem projektu będzie wyjście w przestrzeń Krynek – miasta koło którego mieszkam. Chcemy spotkać się z  społecznością miasteczka. Przygotowujemy się również do Sabantui w Kruszynianach – tatarskiego święta. Na tą okazję przygotujemy małe stoisko, gdzie pokażemy wykonane przez nas prace. Na zakończeniu projektu planujemy zorganizować „Targ Kreatywności” w Krynkach. Mieszkańcy będą mieli okazję wziąć udział w naszych zajęciach, popróbować swych sił w rękodziele. Zaprosimy także Animatorki z Białegostoku, które również biorą udział w programie „Seniorzy w akcji”. Panie z Akademii 50 Plus pokażą, że nie tylko młodzi tańczą flamenco i taniec brzucha.

Jakie są Wasze dalsze plany po zakończeniu projektu ?

H.S. Chcemy kontynuować działania, nauczyć się robienia walonek – butów z filcu. Jeden z mieszkańców Krynek jeszcze to potrafi. Połączyć tę wiedzę z nowoczesnym wzornictwem. Ruszyć z warsztatem wikliniarskim. Myślimy też o warsztatach zielarskich.  Część pań z naszej grupy ma wiedzę o wykorzystaniu ziół we krwi. Będziemy je zbierać i suszyć. Może uda nam się szyć i haftować torebeczki z ziołami. Cenimy ogromną wartość rękodzieła. Obserwujemy potrzebę powrotu do tych technik. W końcu nie wszystko musi być zautomatyzowane. Tyle rzeczy można własnoręcznie zrobić i to wcale nie jest takie trudne. Przy tym jest jeszcze ogromna satysfakcja i radość, bo może to, co zrobiłam jest krzywe, może nie jest ładne, ale zrobiłam to sama.

Co na obecny moment sprawia Pani największą satysfakcję? 

H.S. Chciałam spotkania z ludźmi i żeby coś się zmieniło. I ta zmiana się dokonuje na różnych poziomach.

Hanna Sienkiewicz  - z wykształcenia magister filologii polskiej, „kobieta wielu zawodów” (pracowała jako nauczycielka, agentka nieruchomości), przez wiele lat uczestniczyła w spotkaniach z Tańcami w Kręgu, angażując się w organizowanie letnich obozów. Przeniosła się z Warszawy na wieś -  obecnie prowadzi agroturystykę i próbuje integrować mieszkańców. Wróciła też do swoich młodzieńczych pasji – rękodzieła.
W ramach projektu „Seniorzy w akcji” organizuje międzypokoleniowe spotkania kobiet. Podczas warsztatów uczestniczki wymieniają się swoimi umiejętnościami z zakresu rękodzieła. Podczas targowiska w Krynkach pokażą mieszkańcom swoje prace i pasje.



2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wspaniała inicjatywa!!! Jestem pewna, że akcja będzie się dalej rozwijać, przynosząc paniom wiele radości i satysfakcji.

Anonimowy pisze...

Haniu, gratuluję inicjatywy, muszę Cię odwiedzić, pozdrawiam
Teresa Lićwinko

Prześlij komentarz