środa, 14 sierpnia 2013

MIĘDZYPOKOLENIOWY DOM KOŁOWY


W Toruniu stacjonuje najprawdopodobniej pierwszy na świecie barakowóz służący integracji międzypokoleniowej. Gromadzi dzieci – podopiecznych Stowarzyszenia WĘDKA z Torunia, młodzież – wolontariuszy zgromadzonych wokół Gminnego Ośrodka Kultury w Gniewkowie oraz seniorów z Pracowni Seniora w Gniewkowie.

Uczestnicy projektu Kazimiery Borkowskiej i Agnieszki Szczepańskiej, w ramach programu "Seniorzy w akcji" zamienili barakowóz w mobilny dom kultury. Mieszkańcy okolicznych wsi mogą uczestniczyć w różnorodnych warsztatach, spotkaniach wokół historii i wspomnień.

Zapraszamy do obejrzenia fotokastu opowiadającego o projekcie:
http://vimeo.com/71456596


OBYWATEL/KA SENIOR/KA

Świetlica Krytyki Politycznej w Łodzi opublikowała efekty kilkumiesięcznej pracy w ramach
projektu "Obywatel/ka Senior/ka", który miał na celu aktywizację
obywatelską najstarszych mieszkanek i mieszkańców Łodzi.
Do czerwca 2013 r. zorganizowano kilkanaście warsztatów i wykładów
przybliżających seniorom takie zagadnienia, jak: dostęp do informacji
publicznej; funkcjonowanie mediów lokalnych i współpraca z dziennikarzami;
mądre sposoby debatowania, ale także protestowania; kontakty z urzędnikami
i organizacjami pozarządowymi.

Uczestnicy organizowanych przez Świetlicę Krytyki Politycznej wydarzeń
napisali własne wnioski do Budżetu Obywatelskiego dla Łodzi na 2014 r.,
stworzyli list otwarty do prezydent miasta nauczyli się, jak należy korzystać z dostępu do informacji publicznej. Występowali w audycjach radiowych i telewizyjnych. Dowiedzieli się, jak przekonywać media, by interesowały się problemami ważnymi dla tej grupy
obywateli.
Podsumowaniem projektu jest broszura, która może być nie tylko inspiracją
do podejmowania działań obywatelskich, ale stanowi także praktyczne
kompendium wiedzy o tym, jak seniorki i seniorzy mogą się włączać w
działania na rzecz swojej miejscowości.
Broszura jest dostępna także w wersji on-line pod adresem:





MIASTA PRZYJAZNE SENIOROM

32 miasta i regiony Unii Europejskiej zostały wyróżnione w lipcu 2013 r. za nowe sposoby pomagania osobom starszym. Wdrażają one innowacyjne rozwiązania technologiczne, społeczne lub organizacyjne, których celem jest zwiększenie wydajności systemów opieki zdrowotnej i społecznej.
Neelie Kroes - wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej powiedziała: „Każdy starzejący się człowiek chce zachować niezależność, i wszyscy w Europie powinni mieć w tym względzie równe możliwości. Nagradzając najbardziej udane pomysły, możemy je rozpowszechniać i dać wszystkim starszym osobom możliwość skorzystania z nich”.

Więcej na temat nagrodzonych regionów:  


http://europa.eu/rapid/press-release_IP-13-633_pl.htm


ZAAWANSOWANY STYL

Ari Seth Cohen przemierza ulice Nowego Yorku w poszukiwaniu kreatywnie ubranych i najciekawiej wystylizowanych starszych osób.  Jak pisze na swoim blogu warto traktować starszych z szacunkiem i uczyć się od nich, w jaki sposób najpełniej korzystać z życia, na każdym jego etapie. Upubliczniane przez Cohena zdjęcia starszych dam i dżentelmenów, spotkanych na ulicach wielkiego miasta, są dowodem na to, że z wiekiem dojrzewa także osobisty styl. Zdjęcia pokazują osoby, które bez względu na wiek, wyrażają swoją osobowość poprzez ubiór, w którym czują się dobrze i komfortowo. Zapraszamy do odwiedzenia strony fotografa:








PRZEZROCZYSTE

Z dr Mariolą Bieńko z ISNS UW rozmawia Agnieszka Wójcińska:

Kobiety 50+ dalej starają się, dbają o siebie. A w pewnym momencie nikt już nie patrzy na nie pod tym kątem. Bardzo przeżywają tę utratę widzialności.

- Mamy lato, na ulicach dziewczyny i młode kobiety w dekoltach, modnych w tym roku króciutkich szortach.  Odsłaniają ciało na potęgę. Jak w tym się odnajdują kobiety 50+?


- Media przekonują, że życie zaczyna się po 40, jednak w Polsce o ludziach 50+, zarówno kobietach, jak i o mężczyznach, nie myśli się na ogół w kategorii atrakcyjnego wyglądu. Badania dotyczące późnej dorosłości i starości pokazują, że inaczej patrzy się na cielesność obu płci. Mężczyzna 50+, według stereotypu, ma jeszcze dużo do zrobienia w życiu: może zmienić partnerkę na młodszą, oddawać się sportom ekstremalnym, rzeźbić figurę, a z drugiej strony daje mu się w naszej kulturze także przyzwolenie społeczne na brzuszek, pewien rodzaj „skapcanienia”. Natomiast od kobiet, które skończyły 50 lat wymaga się bardziej wprost reżimu cielesnego, nie mają nieograniczonego przyzwolenia na naturalność, nieprzejmowanie się upływem czasu. Pomimo jej wysiłków w tej sferze, z wiekiem kobieta staje się w naszej kulturze w pewien sposób „przezroczysta”.

- To znaczy?
- W trakcie fokusów o intymności, które prowadziłam w zeszłym roku, kobiety, opowiadały o swojej cielesności. Jedna z nich, mająca około 56-57 lat, stwierdziła z żalem, że ma wrażenie, że młody człowiek mógłby ją na ulicy popchnąć i nawet tego nie zauważyć, bo jest na tyle niewidoczna. Hasło przezroczystości artykułowało większość badanych przeze mnie kobiet 50+. Mężczyźni w tym wieku nie mają z tym problemu, bo w naszej kulturze to im się przyznaje prawo do patrzenia na kobiety, oglądania za tymi, które uznają za atrakcyjne, a więc z reguły młodszymi. Jeśli zwrócą uwagę na kobietę po pięćdziesiątce, pojawia się często zdziwienie, że wygląda na młodszą, nie „na swój wiek”.

- Nakaz bycia sexy, gdy jesteś młoda to pewne brzemię dla kobiet. Pytanie, czy ta przezroczystość nie jest swoistym błogosławieństwem?
- W naszej kulturze kobieta jest oceniana przede wszystkim estetycznie. Liczy się w dużej mierze wygląd fizyczny, będący konsekwencją wyścigu z czasem. Ważne jest, czy jest ładna i sexy, czy jest jeszcze atrakcyjna. No właśnie, przed chwilą sama uległam stereotypowi, mówiąc: „czy jeszcze jest atrakcyjna”. Wobec kobiety dbającej o swój wygląd można też usłyszeć komentarze, że widać u niej ślady dawnej urody albo że jeszcze jest piękna. Nie, że jest piękna w tym wieku, w jakim jest.  Kobiety 50+ dalej starają się, dbają o siebie. A w pewnym momencie nikt już nie patrzy na nie pod tym kątem. Czują, że w rankingach atrakcyjności przegrywają w konkurencji z młodszymi i bardzo przeżywają tę utratę widzialności.

- Dalej chcą być sexy?
- Ze wspomnianych fokusów wynika, że to, że starsza kobieta nie rozbiera się w sytuacjach intymnych, nie pokazuje nago, nie oznacza, że nie chciałaby tego zrobić.  W takich sytuacjach po prostu włącza jej się autocenzura, poczucie, że nie jest już atrakcyjna i pociągająca dla swojego partnera, że różnych rzeczy nie wypada bez zgaszenia światła. Tymczasem kobieta w sferze intymności ma potrzebę akceptacji swojej cielesności ze strony osób bliskich bez względu na wiek, walczy o nią, chce być atrakcyjna, czasem wręcz rozpaczliwie. Na internetowych forach cielesnych między kobietami „w pewnym wieku” trwa ożywiona wymiana porad, co zrobić, by wyglądać młodziej, jak często ćwiczyć, co sobie wstrzykiwać, w jakiej pozycji spać, czy poddać się zabiegom estetycznym. Kobiety w swojej desperacji potrafią posunąć się wobec siebie do rzeczy bolesnych i niebezpiecznych dla zdrowia, a niekiedy nawet życia. Euforię online wywołują w tej grupie wiekowej stwierdzenia, że dziś ktoś na mnie zwrócił uwagę albo ktoś młodszy się uśmiechnął. Próba potwierdzenia swojej atrakcyjności u kobiet 50+ i 60+ bywa wręcz obsesyjna. Pokolenie kobiet 70+ ma nieco inną mentalność, dla nich taka postawa życiowa jest niestosowna. To między innymi dowodzi, że przesuwa się subiektywna granica starości. Dzisiejsze pięćdziesięciolatki plus są z pewnością w innymi momencie starości, bardziej sexy niż ich matki w tym wieku, bardziej o siebie dbają, więcej pragną i realizują w sferze cielesności i seksualności.

- Co w ich przypadku oznacza bycie atrakcyjną?
- Nie tylko większy dekolt czy wyższy obcas, ale danie sobie prawa do przekroczenia granic, których by ich matki nie przekroczyły. Może się to przejawiać w bardzo różnych sferach: seksie, cielesności, pójściu do pracy i zostawieniu wnuków w domu z płatną opiekunką.

- A co kobietę 50+ najbardziej definiuje w byciu sexy?
- Jednak wygląd. To kwestia zaplecza – chirurgii kosmetycznej. Ale też dostępności na rynku odpowiednich strojów, bo opakowanie ciała jest istotne – wyróżnia lub ukrywa na scenie społecznej. Starsze kobiety w moich badaniach mówiły, że ich ciało nie jest już sprężyste, jest cięższe, grubsze. W sklepach, które lansują modę, która im się podoba, nie dostaną oferty dla siebie, tylko dla młodych dziewczyn. Z kolei stroje w ich rozmiarach, są po prostu nieatrakcyjne. W związku z tym, jak twierdzą, ubierają się nieadekwatnie do swoich wyobrażeń, „jak pajace”, przebierają w stroje „za młode” albo „za stare”. Jak powiedziała jedna z badanych kobiet 60+: „tracę tożsamość, jestem pomiędzy „ryczącą czterdziestką” a „ciotką klotką”.

- Zna pani amerykański blog advancedstyle.blogspot.com, którego autor, młody człowiek, pokazuje starsze, ciekawie ubrane kobiety, zafascynowany ich urodą i stylem? Jego modeliki są co najmniej po 50-tce, a często po 80-tce i noszą bardzo kolorowe, starannie skomponowane stroje, wyróżniają się. Na polskich ulicach chyba nie miałby kogo fotografować?
- Myślę, że byłoby trudno mu przełamać stereotypy, zwłaszcza w przypadku osiemdziesięciolatek. W większości nie dajemy przyzwolenia kobietom w tym wieku na ubranie przemyślane, z fantazją. Raczej dajemy im odczuć, że mają się ukryć. Porównajmy turystki ze świata, Niemki czy Brytyjki z niedoskonałymi figurami, które wkładają szorty w grochy, odsłaniają bez kompleksów ciało i polskie emerytki, które są szarobure, schowane, trochę „poza modą”. Przypomina mi się, jak parę lat temu szłam z moim synem Guciem, wówczas ośmioletnim, Krakowskim Przedmieściem. Nagle minęła nas kobieta, która wyglądała na 75 lat, ubrana jak Mary Poppins, w słomkowym kapeluszu, która dosłownie frunęła na hulajnodze.  Panie w jej wieku, które były na ulicy, wręcz wyrażały dezaprobatę. Gucio stwierdził natomiast, że wszystko byłoby w porządku, gdyby poćwiczyła technikę. W oczach dziecka wszystko w tym obrazku pasowało.

- Na Zachodzie chyba w ogóle jest trochę inaczej pod tym względem. Myślę na przykład o Jane Birkin, dziś 67-letniej. Wygląda świetnie, nosi się młodzieżowo, ale stylowo – dżinsy, biała koszula, trampki. Na polskich ulicach kobiet w tym wieku tak ubranych widać jak na lekarstwo.
- Ona wywodzi się z pokolenia tzw. baby boomersówi ( ludzie urodzeni między 1946 a 1959 rokiem w okresie ekspansji demograficznej w Wielkiej Brytanii, USA, Australii). W Polsce ten okres był ciężki, przaśny, przygnieciony bagażem historycznym, co sprawia, że te kobiety nie złapały oddechu w wyglądzie. A nagle zostały wtłoczone w globalny obraz sexy kobiety i naprawdę nie zawsze się w tym znajdują. Albo czują, że to jest dla nich niestosowne, chowają się za strojem, są nijakie albo starają się przebrać jak ich córki, na siłę wciskając się w opalizujące, krótkie, odsłaniające ciało ubrania. Współcześnie pojawił się trend w polskich sesjach modowych, żeby pokazywać matkę i córkę, podkreślając, że w wyglądzie zewnętrznym nie różnią się od siebie, chociaż dzieli je pokolenie.  Jest to wynik działania Photoshopa (program komputerowy do obróbki zdjęć).  Wracając do Birkin, to ona jest ikoną rewolucji seksualnej, której w Polsce nie było.

- A przychodzą pani do głowy znane kobiety z naszego podwórka, które mogłyby pełnić podobną rolę dla Polek 50+?
- No właśnie nie wiem. W ogóle media epatują seksualnością młodych kobiet, albo „zrobionych na młode”. Starszych, przyznających się otwarcie do swojego wieku jest w tym gronie niewiele. Nawet w serialach, jeżeli zgodnie ze scenariuszem bohaterka ma mieć 50 czy 60 lat, to aktorka ją grająca ma w rzeczywistości mniej.
- Nie wiem czy widziała pani ostatnią okładkę Twojego Stylu. Jest na niej Kinga Preiss, która nie jest zretuszowana, co zresztą jest podkreślone w tytule, ma zmarszczki, jest mowa, że ma swoje kilogramy i dobrze się z tym czuje.
- To powielanie wzorca zachodniego, gdzie „globalne celebrytki” odrzuciły Photoshopa. Ciekawe zdjęcia Krystyny Sienkiewicz pojawiły się w tym roku w sesji Twojego Stylu. Na zbliżeniach oprócz cudownego uśmiechu można było obejrzeć autentyczne zmarszczki kobiety osiemdziesięcioletniej. To robiło wrażenie, bo zazwyczaj my to wszystko prasujemy.  

- Nie przywykliśmy do widoku zmarszczek.
- I dlatego uważamy je za coś brzydkiego, niestosownego. Tak też twierdziły kobiety 50+ w moich badaniach, że nie rozebrałyby się nigdy, że coraz rzadziej pozwalają sobie na zdjęcia. Bo jest to, jak wyraziła się jedna, „obrzydliwe i niehigieniczne”. Brak oswojenia z tym będzie dawał o sobie znać, bo społeczeństwo się starzeje. Myślę, że media zaczną powoli oswajać ze starością. Kilka lat temu Brytyjczycy powiesili na placu Picadilly Circus w Londynie ogromny plakat ze zbliżeniem twarzy starszej kobiety i tekstem: „zatrzymaj się, ty też będziesz kiedyś tak wyglądać”. To robiło niesamowite wrażenie. Ludzie zatrzymywali się, wpatrywali, niektórzy odwracali głowę, niektórzy byli wręcz zawstydzeni… To było trochę jak porno w przestrzeni publicznej - żenujące.

- W tym roku prowadziła pani warsztaty w ramach programu Archipelag Pokoleń, który jest platformą edukacyjną dla osób po 50 roku życia, realizowaną przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” oraz  Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW. Archipelag Pokoleń to cykl wykładów, warsztatów, dyskusji i wizyt w organizacjach pozarządowych oraz instytucjach kultury. Przeprowadziła Pani zajęcia na temat seksualności. Jakie ma z nich pani wrażenia?
- Że jest ogromna potrzeba mówienia o tym. W warsztatach udział brały głównie kobiety powyżej 50 lat. Pracowaliśmy nad skojarzeniami z cielesnością, seksualnością.  Zdumiała mnie ich otwartość językowa. Swobodnie wysuwały skojarzenia, nie wstydziły się. Ten sam warsztat robię ze studentami i oni nie odważyliby się na takie określenia, jak te kobiety. Na przykład bardzo wulgarne albo opresyjne, jak: gwałt, grzech, ból, wstyd, ale też orgia. Starsze pokolenie mówiąc o seksie porusza się między wulgaryzmami a terminami medycznymi. Wśród młodszych uczestników warsztatów dominuje sfera medyczna oficjalna lub neologizmy zaczerpnięte z dzieciństwa – np. pozostałości siusiaków. Wśród starszych odbyła się poważna dyskusja o tym, czy słowo „bzykać” jest już wulgarne czy nie. Wśród młodszych ludzi ono jest powszechnie używane. Wszystkie te obserwacje są dla mnie fascynujące, bo wypełniają białą plamę w badaniach dotyczących seksualności w grupie osób starszych w Polsce.

- Seks jest obecny w ich życiu?
- Oczywiście, w bardzo różnych postaciach. Uczestnicy warsztatów z wyrzutem stwierdzili, że  od człowieka w pewnym wieku nie oczekuje się, że mówi albo myśli o seksie. A przecież on też o tym myśli i mówi. W kulturze seks był i po części nadal jest nierozerwalnie łączony z prokreacją. Mentalne przyzwolenie na rozdzielenie tych dwóch funkcji jest stosunkowo nowe. Stąd kobiety po menopauzie są aseksualne w naszej kulturze. Mężczyźni mniej, bo u nich prokreacja jest możliwa do późnych lat.
 Seniorzy są to na pewno ludzie aktywni seksualnie. Gdyby spojrzeć na badania światowe, głównie amerykańskie i porównać pokolenie dzisiejszych 30+ i 60+, okazuje się, że częstotliwość kontaktów seksualnych w tych grupach jest podobna. Pokolenie młodsze nie ma czasu na seks, jest zbyt zestresowane dążeniem do realizacji swoich konsumpcyjnych marzeń. Oczekiwania młodych wobec seksu są bardzo wysokie i wobec tego osiągają niższy poziom satysfakcji. Przedstawiciele pokolenia starszego, pomimo problemów zdrowotnych i wdowieństwa po latach doświadczeń mogą odkrywać w seksie powolne budowanie prawdziwej intymności. Jeżeli mają szansę być w związku, bo problemem starszych kobiet u nas i na świecie jest brak partnera. Zostają same, a nie ma takiej tradycji w naszej kulturze, żeby starsza kobieta ponownie z kimś się wiązała.

- Jeśli w tym wieku wchodzi w nowy związek, wydaje się to wręcz dziwne.
- Przychodzi mi do głowy przykład Brytyjki, która dała anons do prasy, że poszukuje partnera, a ma 75 lat. Swoje doświadczenia opisała w książce, która stała się bestsellerem, wydanym w aurze skandalu. Gdyby zrobiła to 30-latka albo 40-latka, nie byłoby to tak szokujące. Puentą może być stwierdzenie księżny Metternich, która zapytana, w jakim wieku kobieta traci popęd seksualny, oświadczyła: Spytajcie inną, ja mam dopiero sześćdziesiąt lat.



PRZYJAŹŃ, KTÓRA NAPĘDZA

Mimo ponad 30-letniej różnicy wieku Grażyna i Adam są bliskimi przyjaciółmi, których łączą wspólne zainteresowania i chęć dawania innym czegoś od siebie. Od września do czerwca realizowali projekt Tutaj Tej – opowiedz o swojej dzielnicy w ramach którego odwiedzali seniorów mieszkających na poznańskim fyrtlu Święty Wojciech, zbierali od nich lokalne historie i twórczo je przekształcali. Zakończeniem działań w ramach projektu Seniorzy w Akcji była wystawa na terenie dzielnicy Święty Wojciech. Nie był to jednak koniec całego projektu Grażyny i Adama. Właściwie był to dopiero jego dobry początek.



Podobno Wasze działanie w ramach Seniorów w Akcji wynikło z wieloletniej przyjaźni. Jak się poznaliście?

Grażyna Wydrowska: To już 8 lat, Adamie, prawda?

Adam Łuczak: Tak. Nasza znajomość sięga gimnazjum, kiedy zachęcony przez moją nauczycielkę plastyki zacząłem brać udział w warsztatach teatralnych, które prowadziła Grażynka.

GW: Wśród licealistów, głównie dziewcząt, znalazł się taki młody chłopak. Właściwie chłopczyk. I choć nie miał warsztatu teatralnego, miał za to niezwykle dojrzałe przemyślenia o świecie. Później Adam jako licealista przychodził do mnie uczyć mnie francuskiego i tak sobie gadaliśmy. On dbał o to, żeby moje szare komórki się nie zastały, a ja mu podrzucałam różne fajne teksty czy scenariusze filmowe, których nigdy by nie wziął do ręki.

: Wymienialiśmy się wiedzą: ja uczyłem Grażynkę francuskiego, a ona dawała mi książki.

Czy wasz Kolektyw 1A także jest pokłosiem tych warsztatów teatralnych?

: Niezupełnie. Raczej narodził się z braku po nich. Grupa teatralna się rozpadła, bo dziewczyny poszły na studia, za to ja w liceum trafiłem na bardzo fajnych ludzi zaangażowanych w sztukę i w działania. Zostaliśmy zaproszeni do udziały w jednym projekcie w ramach Biennale Sztuki Współczesnej w Poznaniu, a ja do tego projektu zaprosiłem też Grażynkę.



Grażyno, czy Ty także należysz do kolektywu?

GW: Czuję się bardziej ich przyjaciółką. Adam zapraszał mnie na zebrania organizacyjne Kolektywu, a ja im troszeczkę podpowiadałam takich technicznych szczegółów, np. jak założyć stowarzyszenie.

: Na początku to się tak ładnie nazywało: Mentor. Mentorem była też m.in. Joanna Rajkowska.

Ale przy „Tutaj Tej” działacie już na zasadach partnerskich, a nie mentora i ucznia.

GW: Z „Tutaj Tej” zaczęło się tak, że Adam napisał na facebooku: „Pani Grażynko, ile pani ma lat?”. Kiedy się okazało, że więcej niż 55, to bardzo się ucieszył, bo to otwierało nam drogę do „Seniorów w Akcji”. Ale ja dokładnie w tym momencie też myślałam o tym, by w tej samej sprawie odezwać się do Adama. Więc to była taka prawie telepatia…

Ciekawe jest to, że wystartowaliście do z projektem w miejscu, które właściwie nie jest wasze. Żadne z was nie mieszka na Świętym Wojciechu.

: Nasze działania w tym miejscu zaczęły się wcześniej niż projekt w ramach „Seniorów w Akcji”. Jako Kolektyw 1A, zainspirowani projektem z Biennale chcieliśmy stworzyć przestrzeń twórczą, ale otwartą na gości. Okazało się, że na Świętym Wojciechu jest fajny i niezbyt drogi lokal do wynajęcia. Chcieliśmy, żeby sąsiedzi choćby w jakiś sposób uczestniczyli w działaniach Kolektywu, zaczęliśmy więc zapraszać ich do udziału. Szybko okazało się, że o ile z zaangażowaniem młodych ludzi nie ma problemu, to osób ze starszego pokolenia praktycznie w tej grupie nie było.
Postawiliśmy więc sobie za cel dotarcie do takich mieszkańców, którzy nigdzie nie działają. I wtedy właśnie napisałem do Grażynki.

OK, czyli jesteśmy teraz w tym momencie, kiedy powstał pomysł, złożyliście wniosek, który przeszedł i zaczynacie szukać seniorów.

: Tak. Rozwiesiliśmy plakaty, daliśmy ogłoszenie do gazety, odwiedziliśmy nawet osobiście każde mieszkanie w okolicy. Mówiliśmy, że powstał projekt, że tyle się będzie działo, że tyle chcemy zrobić…

A tu nagle się okazuje, że seniorzy wcale nie są zainteresowani.

: To nie tak… Nie chodzi o to, że nie chcą, tylko raczej nie rozumieją o co nam chodzi. Nie rozumieją co to znaczy „projekt”. Nikt wcześniej nie wychodził do nich z taką inicjatywą, więc zwyczajnie bali się, że wymagamy od nich jakiegoś zaangażowania, że będą musieli nam coś dać od siebie. Dlatego odpowiadali, że to nie jest dla nich, ponieważ: są chorzy, leniwi, nie mają pieniędzy; ponieważ mają rodzinę na głowie, ponieważ nie lubią kultury… Tych argumentów było multum.


I co wy na to?

: A my dalej swoje! Nie poddawaliśmy się! I tak trafiliśmy do Hani (później jednej z  bardziej zaangażowanych uczestniczek naszego projektu). Na początku jak do niej zapukaliśmy i zaczęliśmy opowiadać o projekcie, to odpowiedziała: „Ale gdzie tam, jaki projekt… Ze mną? Ale chodźcie na delicje”. I z tych delicji wyszliśmy chyba po pięciu godzinach. Nie mogliśmy skończyć rozmawiać! Taki był początek naszej przyjaźni.

GW: Ale z kolei Małgosia opowiadała, że przeczytała o nas w gazecie i to ją na tyle zainteresowało, że sama przyszła do nas i jeszcze zaangażowała w projekt swoją 90-letnią mamę. Także nie mamy odpowiedzi na to jakim kanałem najlepiej jest docierać do seniorów.

Pomysł na projekt był taki, że zbieracie historie dzielnicy.

GW: Nawet nie dzielnicy tylko tzw. fyrtla. To w gwarze poznańskiej fragment miasta, okolica, trochę mniej niż dzielnica. Ale tak, chcieliśmy poznać je od najstarszych mieszkańców.

: Tylko że nie do końca interesuje nas taka prosta sytuacja, że zbierzemy historie, następnie je poukładamy, posegregujemy i stworzymy taką bazę danych. Naszym celem jest twórcze przetworzenie tego co słyszymy. Czyli niekoniecznie zależy nam na tym, by jeden do jednego przedstawić historię Hani czy Małgosi, ale by dzięki ich opowieściom powstały jakaś prace, dzieła.

A czy Hania lub Małgosia też będą robiły te dzieła?

: Do tego ostatecznie dążymy. Żeby seniorzy chwycili za aparaty!

GW: Hania jest już nawet umówiona z Oleńką [uczestniczka projektu, członkini kolektywu – przyp. red.] na naukę Photoshopa, skomplikowanego i profesjonalnego programu do obróbki zdjęć.



Czyli rozumiem, że choć w waszym wniosku dzisiejsza wystawa jest ostatnim punktem projektu, nie oznacza to bynajmniej, że na tym koniec? Że to, co się dziś dzieje na Świętym Wojciechu, to nie jest żaden finał, tylko kolejny krok na drodze do nawiązywania sąsiedzkiej współpracy?

GW: Tak, zdecydowanie nadal jesteśmy bardziej na początku niż na końcu.

: Działamy dalej. Chcemy zainteresować naszym projektem kolejnych sąsiadów. Ale z drugiej strony kontynuujemy pracę z Hanią, Małgosią i panią Irenką [mama Małgosi]. To są wspaniałe i twórcze osoby, które chcą nam tyle dać! Hania mnie inspiruje, a wiem, że ja też inspiruję Hanię. I z tego wychodzą świetne rzeczy, np. portret video, który zrobiłem Hani i z którego jestem bardzo zadowolony.

A czemu ta międzypokoleniowość jest dla Was taka cenna? Przecież równie dobrze mogliście to robić z młodymi i to by też było fajne…

GW: Bo naszą współpracę napędza przyjaźń. Przyjaźnimy się z Adamem i chcemy się tą przyjaźnią dzielić!

: To są naprawdę fajne przyjaźnie! Nawet nie umiem określić dokładnie dlaczego, ale one są ekscytujące.



BABCINE PYSZNOŚCI

Wszyscy wiemy, że smak babcinej kuchni jest niezastąpiony. Nikt nie potrafi go podrobić i nikt nie wie lepiej jak zaspokoić apetyt swojego wnuka. I choć potrawy zmieniają się wraz z klimatem i szerokością geograficzną, znaczenie przygotowanych przez nie z miłością smakołyków jest uniwersalne. Z takim założeniem włoski artysta Gabriele Galimberti fotografował babcie z różnych krajów świata oraz przygotowane przez nie jedzenie. Na zdjęciach, wykonanych podczas osiemnastomiesięcznej podróży artysty dookoła świata, widnieją babcie z 58 różnych krajów tuż przed zabraniem się do gotowania oraz efekty ich pracy - dania popisowe. Od zupy z rekina na Filipinach i steku z łosia z Alaski, po smażone gąsienice z Malawi. A wszystko to wraz z przepisami!


Autora zainspirowała jego własna babcia, która tuż przed wyruszeniem wnuka w podróż, przygotowała mu jego ulubione ravioli. Z ich smakiem w ustach fotograf ruszył przed siebie, by stać się później wygłodniałym wnukiem dla 58 kobiet, które spotkał po drodze i które zgodziły się dla niego gotować. Powstała w ten sposób galeria to hołd oddany babciom i ich niepowtarzalnej kuchni. Zachęcamy do obejrzenia zdjęć na stronie autora:






Tekst: Katarzyna Belczyk