Z Lucyną Formelą z Gdańskiego Inkubatora
Przedsiębiorczości Starter, twórczynią i koordynatorką przedsięwzięcia 100palców
rozmawia Agnieszka Wójcińska.
- Pojawiliście się na ostatniej edycji
warszawskiego festiwalu designu „Przetwory”. Czym jest 100palców?
- Marką twórców w wieku 50+ zajmujących się designerskim
rękodziełem. Dla tej marki stworzyliśmy
internetową platformę sprzedażową działającą pod nazwą 100palców.
- Kiedy myślę „design” kojarzą mi się młodzi
ludzie. Tymczasem 100palców, jak sama powiedziałaś, to seniorzy. Masz poczucie,
że design i rękodzieło można połączyć z sukcesem?
- Tak, chociaż to bardzo trudne. Niezwykle ważny
jest odpowiedni dobór uczestników. Przyjęliśmy do projektu piętnaście osób
zajmujących się rękodziełem, wszystkie powyżej pięćdziesiątki i bezrobotne. Taki
był wymóg, bo realizujemy projekt wspólnie z Powiatowym Urzędem Pracy w
Gdańsku. Przez kilka miesięcy każdy z uczestników pracował z projektantami,
przechodził szkolenia kreatywno-designerskie, biznesowe, w tym informatyczne, ponieważ
musi sprzedawać przez internet, używać maila. Od września ubiegłego roku wszyscy
prowadzą działalność gospodarczą.
http://mariidom.100palcow.com/?route=product/product&product_id=57
- Jak rekrutowaliście uczestników?
- Zgłosiło się pięćdziesiąt osób, które
spełniały kryteria formalne. Spośród nich projektanci, z którymi współpracujemy,
wybrali najlepszych twórców rękodzieła. Na tym etapie ważne były prace
wykonywane przez kandydatów, ich jakość, indywidualny rys, ale także otwartość
i ciekawość ich autorów. W czasie rekrutacji trafiliśmy na osoby, które
doprowadziły do perfekcji swoje produkty i wyraźnie komunikowały, że nie
pozwolą na jakiekolwiek zmiany i ingerencje. My szukaliśmy ludzi gotowych się
rozwijać, spojrzeć szerzej na swoje rękodzieło, wyjść poza odtworzenie
tradycyjnego rzemiosła, szukać inspiracji we współczesnym świecie, podpatrywać
to, co się dzieje w designie.
- Podasz przykład takiej otwartości na design
w waszej grupie?
- Mamy panią, która przyszła do nas z tym, że
robi na drutach. Współpraca z projektantką, zastanawianie się, jak to
dostosować do dzisiejszego świata, doprowadziło do tego, że teraz dzierga
krawaty z motywem łosi czy rowerów albo pokrowce na tablety, takie pod
hipsterów. Jedna z naszych uczestniczek przyniosła na rekrutację lampy
wytwarzane z masy papierowej. To się nie zmieniło, ale już podczas rekrutacji
mówiła, że widzi, że niektóre z jej produktów mają zbyt dużo zdobień, że chce
dążyć do większej prostoty. Na pewno współpraca z projektantką pomogła stworzyć
jej serię nowoczesnych produktów. Inna, przez wiele lat pracowała w zakładach
jubilerskich i wytwarzała produkty zgodnie z oczekiwaniami właścicieli. Teraz
niezwykłą radość sprawia jej fakt, że może tworzyć autorską biżuterię, którą
celnie nazywa „nieoczywistą”. Bardzo zależy nam na współpracy z osobami, które
chcą poszukiwać i się rozwijać.
- A kim są uczestnicy waszego projektu tak
bardziej prywatnie?
- W większości przypadków to osoby, które są
już dziadkami. Dzięki doświadczeniu bycia babcią jedna z pań robi na drutach
ubranka dla dzieci, które nie uwierają, bo nie mają szwów, a ścieg jest
prowadzony tak, by przy zakładaniu sweterka rozciągał się w odpowiednim
kierunku i nie wykręcał dziecku rączek. Pani Lucyna pamięta, że nie mogła kupić
swoim wnukom ubrań z naturalnych materiałów, w związku z czym jej produkty są wykonane
wyłącznie z wysokiej jakości wełny merynosa albo z jedwabiu. Inna uczestniczka podkreśla,
że udział w projekcie zakończył w jej życiu trudny etap po śmieci męża. Wszyscy
nasi twórcy byli osobami bezrobotnymi, niektórzy od lat. Możliwość ponownego
wejścia na rynek pracy, prowadzenie działalności przez internet dało im dużo
energii i wiary w swoje możliwości.
http://eblonko.100palcow.com/?route=product/product&product_id=57
http://eblonko.100palcow.com/?route=product/product&product_id=57
- Będą kolejni?
- Zdajemy sobie sprawę, że nasza marka musi
być zasilana nowymi osobami. Mamy kilka scenariuszy jej rozwoju. Po zakończeniu
realizacji projektu z końcem tego roku chcielibyśmy otworzyć platformę
100palców na nowe osoby, już teraz mamy liczne sygnały od tych, którzy chcieliby
z nami współpracować. Możemy też powielić projekt we współpracy z powiatowymi
urzędami pracy - jego uczestnicy dołączyliby do marki, którą zdążyliśmy
wypracować. Mamy jeszcze kilka pomysłów na jej rozwój, za kilka miesięcy
podejmiemy decyzje w tej sprawie.
- Kim są projektanci, z którymi współpracowali
seniorzy ze100palców?
- Trzy młode designerki, Megi Malinowska i
Marta Flisykowska z Gdańska oraz Justyna Apolinarzak z Łodzi. Wybieraliśmy je
bardzo starannie. Musiały mieć odpowiednie portfolio z własnymi realizacjami,
ale ważne było też, na ile są otwarte, potrafią dzielić się wiedzą i mentorować
osoby starsze, które w znaczącej części nie miały przedtem do czynienia z
designem, a niektóre nie potrafiły wymówić tego słowa.
- Na czym polegała praca projektantek z
uczestnikami?
- Odbyły się jedne wspólne zajęcia, a potem prowadziły
indywidualne doradztwo. Dyskutowały z uczestnikami wizję tego, co chcą robić, w
niektórych przypadkach sporo czasu poświęciły na poszukiwanie inspiracji w
pracach innych designerów, pokazywanie nowych technik. Ale niczego im nie
narzucały, ostateczne pomysły na produkty należały do seniorów w projekcie.
Zdarzały się cudowne transformacje.
- Na przykład?
- Jedna z uczestniczek, gdy do nas przyszła,
szyła zwyczajne fartuszki kuchenne. We współpracy z projektantką zaczęła się
zastanawiać, czy jest to rzeczywiście najlepszy produkt i jakiego rękodzieła
brakuje na rynku. A ponieważ, jako właścicielka dwóch ogarów polskich, od lat nie
mogła zdobyć porządnych legowisk dla swoich psów, zrodził się pomysł na psie
kanapy z giętego drewna z tapicerką. Dopracowywała go pod okiem projektantki,
aż powstał, moim zdaniem, bardzo ciekawy produkt.
-Skąd w ogóle pomysł na ten projekt?
- Inspiracją byli Szwajcarzy z Senior Design
Factory. Dwójka młodych projektantów współpracuje z emerytami, często w mocno
zaawansowanym wieku. Razem tworzą bardzo różne przedmioty. Idea połączenia robótek
ręcznych, którymi wiele osób wciąż się zajmuje, z designem, wydała nam się
fascynująca. Dla emerytów to z pewnością piękny pomysł na starość. W
szwajcarskiej inicjatywie bardzo ważny jest aspekt społeczny, to, że ci starsi ludzie
się spotykają, mają swoją kawiarenkę. W naszym projekcie ma on mniejsze
znaczenie, ale widzę, że uczestnicy się wspierają, potworzyły się przyjaźnie. My
chcieliśmy stworzyć przede wszystkim model biznesowy, dający naszym uczestnikom
miejsce pracy i możliwość zarabiania na swoim hobby. W projekcie szwajcarskim
zainspirowała nas też wspólna marka.
- Czemu jest taka ważna?
- Uczestnicy projektu mogą sprzedawać swoje
wyroby samodzielnie, ale uznaliśmy, że będzie im dużo łatwiej wypromować się i
utrzymać, jeśli będą działać pod jedną silną marką designarskiego rękodzieła twórców
w wieku 50+. Wiadomo, że marki nie buduje się w miesiąc, a żeby ją wypromować
potrzeba pieniędzy, przemyślanej strategii, konsekwencji. Teraz nad tym
pracujemy i czas pokaże, na ile nam się to uda. Na razie staramy się, żeby nasza
marka była obecna w mediach, żeby o niej mówiono, żeby była widoczna - stąd
nasza obecność na „Przetworach”. Mieliśmy też przed Świętami stoisko w Galerii
Bałtyckiej, największym gdańskim centrum handlowym, gdzie uczestnicy 100palców wystawiali
swoje produkty. Dbamy o to, żeby 100palcówmiało charakter, nie trąciło kiczem,
co oznacza, że uczestnicy nie mogą wstawiać do sklepu każdego przedmiotu, który
stworzą i uznają za udany. Platforma 100palców jest jednak jednym z wielu
kanałów dystrybucji, każdy twórca może i powinien poszukiwać innych możliwości
sprzedaży swoich produktów.
http://babasia.100palcow.com/?route=product/product&product_id=53
http://babasia.100palcow.com/?route=product/product&product_id=53
- A nazwa 100palców?
- Jej powstanie to był długi proces. Na
początku dokonaliśmy analizy, jakie są nasze wartości, co chcemy komunikować. Pytaliśmy
o zdanie także naszych uczestników, którzy zaproponowali „Baby z rodzynkami”,
bo w projekcie było dwanaście pań i trzech panów. Bardzo wdzięcznie, ale
zależało nam, żeby promować markę także zagranicą, na rynkach Unii Europejskiej,
a taka nazwa by się nam w tym nie przysłużyła.
Osobiście uważałam też, że nazwa nie powinna być anglojęzyczna, choćby
dlatego, że nasi uczestnicy w większości nie znają tego języka, więc wydawało
mi się to w sprzeczności z nimi. Ostatecznie stanęło na 100palcach, które są
stosunkowo łatwe do wymówienia dla obcokrajowca, setka kojarzy się z wielością,
a palce nawiązują do rękodzieła, niepowtarzalności i ludzkiego charakteru
tworzonych produktów.
-Jak wasza platforma sprawdza się w praktyce?
- Jeśli chodzi o sprzedaż, wygląda to różnie.
Są twórcy, których produkty budzą spore zainteresowanie, mają sprzedaż. Niektóre
osoby nie sprzedają lub sprzedają mało, a to rodzi frustrację. Ale musimy
pamiętać, że nasza platforma działa dopiero od trzech miesięcy, a praca nad
wykreowaniem rozpoznawalnej marki wymaga znacznie dłuższego czasu.
- A ceny? Na pierwszy rzut oka wydały mi się
dość wysokie.
- Nie ingerowaliśmy w nie. Uczestnicy projektu mieli doradców
biznesowych, ale to ich produkt i ich decyzja. Te przedmioty są dosyć drogie,
ale wykonane są ręcznie, prawie wszystkie z wysokiej jakości, naturalnych
materiałów. Oprócz ich wartości w cenę powinien być wliczony czas wykonania
danego produktu, koszty mediów (np. w przypadku wypalania ceramiki wysoki koszt
energii elektrycznej), a także stałe opłaty, takie jak ZUS. Po pierwszych kilku
miesiącach sprzedaży niektóre osoby dostrzegły, że muszą popracować nad ceną. Weźmy
na przykład ceramikę pani Uli. Drogie misy i patery sprzedają się w znacznie
mniejszej ilości niż naszyjniki, a to właśnie te ostatnie stanowią główne
źródło przychodu firmy Klee. Albo dziergany krawat w łosie. Uważam, że jest
genialny. Na „Przetworach” wzbudził ogólny zachwyt, ale sprzedaż jest niewielka,
bo jest drogi. Potencjalni nabywcy nie mają świadomości, że jego wykonanie
zabiera co najmniej 12 godzin pracy, a cena nie może być niższa, bo
spowodowałoby to, że godzina pracy twórcy oscylowałaby w granicach 3-5 zł.
Dlatego na szkoleniach uczulaliśmy uczestników, że obok produktów wymagających
dużego nakładu pracy czy materiałów, powinni mieć też takie, które są mniej
pracochłonne i tańsze. Pani Ewa, autorka krawatów, robi także czapki, które
dzierga się wielokrotnie krócej, więc mogą być tańsze, i nimi rekompensuje
niską sprzedaż produktów droższych. Trzeba też brać pod uwagę, że chociaż
krawat w łosie nie ma imponującej sprzedaży, ma ogromne znaczenie marketingowe,
bo przyciągnął na stronę sklepu jego autorki wiele osób. Zdajemy sobie sprawę,
że rękodzieło w Polsce nie sprzedaje się łatwo, bo wciąż jesteśmy dość ubogim
społeczeństwem. Dlatego od początku wiedzieliśmy, że będziemy promować naszą
markę zagranicą. W grudniu Michał Andrysiak, znany trójmiejski fotograf,
wykonał autorską sesję naszych uczestników i ich produktów, którą chcemy
pokazać w zagranicznej prasie.
http://manufaktorka.100palcow.com/?route=product/product&product_id=57
http://manufaktorka.100palcow.com/?route=product/product&product_id=57
- Na „Przetworach” uczestnicy 100palców brali
udział w warsztatach międzypokoleniowych. Co w sferze designu wnosi zetknięcie
młodych i starszych?
- Przede wszystkim warsztat rękodzielniczy osób
starszych jest często nieznany młodym, nawet projektantom. Załóżmy, że mamy w
projekcie osobę, która przez całe życie pracowała przy produkcji obuwia.
Dzisiaj jest doskonałym rzemieślnikiem. Młody projektant, który chciałby robić buty,
najprawdopodobniej nie poradziłby sobie z tym zadaniem bez wiedzy dotyczącej
procesu wytwórczego, którą posiada taki doświadczony rzemieślnik. Razem są w
stanie stworzyć coś niesamowitego, co żadnemu z nich nie udałoby się w
pojedynkę. Starsi mają też doświadczenie, jak choćby pani Lucyna, która jest
babcią i wie, co jest ważne w ubrankach dla dzieci. A co wnoszą młodzi - inspirację, szerszy
kontekst, design. Taka synergia pokoleń.
- Oferujecie lampy, ceramikę, biżuterię,
ubranka dla dzieci, kanapy dla psów. Kto jest potencjalnym klientem waszej
marki?
- Ludzie w różnym wieku, raczej średnio zamożni
i zamożni, częściej mieszkańcy większych aglomeracji i osoby, które cenią
rzeczy unikatowe, rękodzieło.
- Wierzysz, że te rzeczy porządnie wykonane z
dobrych materiałów mogą rywalizować z przysłowiową tanią chińszczyzną?
- W Galerii Bałtyckiej podszedł do naszego
stoiska młody człowiek, dobrze ubrany, z imponującymi tatuażami na całym ciele.
Zapytał, czy dostałby na siebie sweter z prawdziwej wełny, bo niczego takiego w
galerii nie znalazł. Zdaję sobie sprawę, że nasz odbiorca nie jest masowym
klientem, że należy do wąskiej grupy, ale on istnieje i naszym zadaniem jest
dotarcie do niego. To największe wyzwanie, jakie stoi przed nami w tej chwili.
1 komentarze:
Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
Prześlij komentarz