Mimo ponad 30-letniej
różnicy wieku Grażyna i Adam są bliskimi przyjaciółmi, których łączą wspólne
zainteresowania i chęć dawania innym czegoś od siebie. Od września do czerwca
realizowali projekt Tutaj Tej – opowiedz o swojej dzielnicy w ramach którego odwiedzali seniorów
mieszkających na poznańskim fyrtlu Święty Wojciech, zbierali od nich lokalne
historie i twórczo je przekształcali. Zakończeniem działań w ramach projektu
Seniorzy w Akcji była wystawa na terenie dzielnicy Święty Wojciech. Nie był to
jednak koniec całego projektu Grażyny i Adama. Właściwie był to dopiero jego
dobry początek.
Podobno Wasze działanie w ramach Seniorów w
Akcji wynikło z wieloletniej przyjaźni. Jak się poznaliście?
Grażyna Wydrowska: To już 8 lat, Adamie, prawda?
Adam Łuczak: Tak. Nasza znajomość sięga gimnazjum, kiedy zachęcony przez
moją nauczycielkę plastyki zacząłem brać udział w warsztatach teatralnych,
które prowadziła Grażynka.
GW: Wśród licealistów, głównie dziewcząt, znalazł się taki
młody chłopak. Właściwie chłopczyk. I choć nie miał warsztatu teatralnego, miał
za to niezwykle dojrzałe przemyślenia o świecie. Później Adam jako licealista
przychodził do mnie uczyć mnie francuskiego i tak sobie gadaliśmy. On dbał
o to, żeby moje szare komórki się nie zastały, a ja mu podrzucałam różne fajne
teksty czy scenariusze filmowe, których nigdy by nie wziął do ręki.
AŁ: Wymienialiśmy się wiedzą: ja uczyłem Grażynkę francuskiego,
a ona dawała mi książki.
Czy wasz Kolektyw 1A także jest pokłosiem
tych warsztatów teatralnych?
AŁ: Niezupełnie. Raczej narodził się z braku po nich. Grupa
teatralna się rozpadła, bo dziewczyny poszły na studia, za to ja w liceum
trafiłem na bardzo fajnych ludzi zaangażowanych w sztukę i w działania.
Zostaliśmy zaproszeni do udziały w jednym projekcie w ramach Biennale Sztuki
Współczesnej w Poznaniu, a ja do tego projektu zaprosiłem też Grażynkę.
GW: Czuję się bardziej ich przyjaciółką. Adam zapraszał
mnie na zebrania organizacyjne Kolektywu, a ja im troszeczkę podpowiadałam
takich technicznych szczegółów, np. jak założyć stowarzyszenie.
AŁ: Na początku to się tak ładnie nazywało: Mentor.
Mentorem była też m.in. Joanna Rajkowska.
Ale przy „Tutaj Tej” działacie już na
zasadach partnerskich, a nie mentora i ucznia.
GW: Z „Tutaj Tej” zaczęło się tak, że Adam napisał na
facebooku: „Pani Grażynko, ile pani ma lat?”. Kiedy się okazało, że więcej niż
55, to bardzo się ucieszył, bo to otwierało nam drogę do „Seniorów w Akcji”.
Ale ja dokładnie w tym momencie też myślałam o tym, by w tej samej sprawie
odezwać się do Adama. Więc to była taka prawie telepatia…
Ciekawe jest to, że wystartowaliście do z
projektem w miejscu, które właściwie nie jest wasze. Żadne z was nie mieszka na
Świętym Wojciechu.
AŁ: Nasze działania w tym miejscu zaczęły się wcześniej
niż projekt w ramach „Seniorów w Akcji”. Jako Kolektyw 1A, zainspirowani
projektem z Biennale chcieliśmy stworzyć przestrzeń twórczą, ale otwartą na
gości. Okazało się, że na Świętym Wojciechu jest fajny i niezbyt drogi lokal do
wynajęcia. Chcieliśmy, żeby sąsiedzi choćby w jakiś sposób uczestniczyli w
działaniach Kolektywu, zaczęliśmy więc zapraszać ich do udziału. Szybko okazało
się, że o ile z zaangażowaniem młodych ludzi nie ma problemu, to osób ze
starszego pokolenia praktycznie w tej grupie nie było.
Postawiliśmy więc sobie
za cel dotarcie do takich mieszkańców, którzy nigdzie nie działają. I wtedy
właśnie napisałem do Grażynki.
OK, czyli jesteśmy teraz w tym momencie, kiedy
powstał pomysł, złożyliście wniosek, który przeszedł i zaczynacie szukać
seniorów.
AŁ: Tak. Rozwiesiliśmy plakaty, daliśmy ogłoszenie do gazety,
odwiedziliśmy nawet osobiście każde mieszkanie w okolicy. Mówiliśmy, że powstał
projekt, że tyle się będzie działo, że tyle chcemy zrobić…
A tu nagle się okazuje, że seniorzy
wcale nie są zainteresowani.
AŁ: To nie tak… Nie chodzi o to, że nie chcą, tylko raczej nie
rozumieją o co nam chodzi. Nie rozumieją co to znaczy „projekt”. Nikt wcześniej
nie wychodził do nich z taką inicjatywą, więc zwyczajnie bali się, że wymagamy
od nich jakiegoś zaangażowania, że będą musieli nam coś dać od siebie. Dlatego
odpowiadali, że to nie jest dla nich, ponieważ: są chorzy, leniwi, nie mają
pieniędzy; ponieważ mają rodzinę na głowie, ponieważ nie lubią kultury… Tych
argumentów było multum.
I co wy na to?
AŁ: A my dalej swoje! Nie poddawaliśmy się! I tak trafiliśmy do
Hani (później jednej z bardziej
zaangażowanych uczestniczek naszego projektu). Na początku jak do niej
zapukaliśmy i zaczęliśmy opowiadać o projekcie, to odpowiedziała: „Ale gdzie
tam, jaki projekt… Ze mną? Ale chodźcie na delicje”. I z tych delicji wyszliśmy
chyba po pięciu godzinach. Nie mogliśmy skończyć rozmawiać! Taki był początek
naszej przyjaźni.
GW: Ale z kolei Małgosia opowiadała, że przeczytała o nas w
gazecie i to ją na tyle zainteresowało, że sama przyszła do nas i jeszcze
zaangażowała w projekt swoją 90-letnią mamę. Także nie mamy odpowiedzi na to
jakim kanałem najlepiej jest docierać do seniorów.
Pomysł na projekt był taki, że zbieracie
historie dzielnicy.
GW: Nawet nie dzielnicy tylko tzw. fyrtla. To w gwarze
poznańskiej fragment miasta, okolica, trochę mniej niż dzielnica. Ale tak,
chcieliśmy poznać je od najstarszych mieszkańców.
AŁ: Tylko że nie do końca interesuje nas taka prosta sytuacja,
że zbierzemy historie, następnie je poukładamy, posegregujemy i stworzymy taką
bazę danych. Naszym celem jest twórcze przetworzenie tego co słyszymy. Czyli
niekoniecznie zależy nam na tym, by jeden do jednego przedstawić historię Hani
czy Małgosi, ale by dzięki ich opowieściom powstały jakaś prace, dzieła.
A czy Hania lub Małgosia też będą robiły te
dzieła?
AŁ: Do tego ostatecznie dążymy. Żeby seniorzy chwycili za
aparaty!
GW: Hania jest już nawet umówiona z Oleńką [uczestniczka
projektu, członkini kolektywu – przyp. red.] na naukę Photoshopa,
skomplikowanego i profesjonalnego programu do obróbki zdjęć.
Czyli rozumiem, że choć w waszym wniosku
dzisiejsza wystawa jest ostatnim punktem projektu, nie oznacza to bynajmniej,
że na tym koniec? Że to, co się dziś dzieje na Świętym Wojciechu, to nie
jest żaden finał, tylko kolejny krok na drodze do nawiązywania sąsiedzkiej
współpracy?
GW: Tak, zdecydowanie nadal jesteśmy bardziej na początku niż
na końcu.
AŁ: Działamy dalej. Chcemy zainteresować naszym projektem
kolejnych sąsiadów. Ale z drugiej strony kontynuujemy pracę z Hanią, Małgosią i
panią Irenką [mama Małgosi]. To są wspaniałe i twórcze osoby, które chcą nam
tyle dać! Hania mnie inspiruje, a wiem, że ja też inspiruję Hanię. I z tego
wychodzą świetne rzeczy, np. portret video, który zrobiłem Hani i z którego
jestem bardzo zadowolony.
A czemu ta międzypokoleniowość jest dla Was
taka cenna? Przecież równie dobrze mogliście to robić z młodymi i to by też
było fajne…
GW: Bo naszą współpracę napędza przyjaźń. Przyjaźnimy się z
Adamem i chcemy się tą przyjaźnią dzielić!
AŁ: To są naprawdę fajne przyjaźnie! Nawet nie umiem określić
dokładnie dlaczego, ale one są ekscytujące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz