środa, 14 sierpnia 2013

PRZEZROCZYSTE

Z dr Mariolą Bieńko z ISNS UW rozmawia Agnieszka Wójcińska:

Kobiety 50+ dalej starają się, dbają o siebie. A w pewnym momencie nikt już nie patrzy na nie pod tym kątem. Bardzo przeżywają tę utratę widzialności.

- Mamy lato, na ulicach dziewczyny i młode kobiety w dekoltach, modnych w tym roku króciutkich szortach.  Odsłaniają ciało na potęgę. Jak w tym się odnajdują kobiety 50+?


- Media przekonują, że życie zaczyna się po 40, jednak w Polsce o ludziach 50+, zarówno kobietach, jak i o mężczyznach, nie myśli się na ogół w kategorii atrakcyjnego wyglądu. Badania dotyczące późnej dorosłości i starości pokazują, że inaczej patrzy się na cielesność obu płci. Mężczyzna 50+, według stereotypu, ma jeszcze dużo do zrobienia w życiu: może zmienić partnerkę na młodszą, oddawać się sportom ekstremalnym, rzeźbić figurę, a z drugiej strony daje mu się w naszej kulturze także przyzwolenie społeczne na brzuszek, pewien rodzaj „skapcanienia”. Natomiast od kobiet, które skończyły 50 lat wymaga się bardziej wprost reżimu cielesnego, nie mają nieograniczonego przyzwolenia na naturalność, nieprzejmowanie się upływem czasu. Pomimo jej wysiłków w tej sferze, z wiekiem kobieta staje się w naszej kulturze w pewien sposób „przezroczysta”.

- To znaczy?
- W trakcie fokusów o intymności, które prowadziłam w zeszłym roku, kobiety, opowiadały o swojej cielesności. Jedna z nich, mająca około 56-57 lat, stwierdziła z żalem, że ma wrażenie, że młody człowiek mógłby ją na ulicy popchnąć i nawet tego nie zauważyć, bo jest na tyle niewidoczna. Hasło przezroczystości artykułowało większość badanych przeze mnie kobiet 50+. Mężczyźni w tym wieku nie mają z tym problemu, bo w naszej kulturze to im się przyznaje prawo do patrzenia na kobiety, oglądania za tymi, które uznają za atrakcyjne, a więc z reguły młodszymi. Jeśli zwrócą uwagę na kobietę po pięćdziesiątce, pojawia się często zdziwienie, że wygląda na młodszą, nie „na swój wiek”.

- Nakaz bycia sexy, gdy jesteś młoda to pewne brzemię dla kobiet. Pytanie, czy ta przezroczystość nie jest swoistym błogosławieństwem?
- W naszej kulturze kobieta jest oceniana przede wszystkim estetycznie. Liczy się w dużej mierze wygląd fizyczny, będący konsekwencją wyścigu z czasem. Ważne jest, czy jest ładna i sexy, czy jest jeszcze atrakcyjna. No właśnie, przed chwilą sama uległam stereotypowi, mówiąc: „czy jeszcze jest atrakcyjna”. Wobec kobiety dbającej o swój wygląd można też usłyszeć komentarze, że widać u niej ślady dawnej urody albo że jeszcze jest piękna. Nie, że jest piękna w tym wieku, w jakim jest.  Kobiety 50+ dalej starają się, dbają o siebie. A w pewnym momencie nikt już nie patrzy na nie pod tym kątem. Czują, że w rankingach atrakcyjności przegrywają w konkurencji z młodszymi i bardzo przeżywają tę utratę widzialności.

- Dalej chcą być sexy?
- Ze wspomnianych fokusów wynika, że to, że starsza kobieta nie rozbiera się w sytuacjach intymnych, nie pokazuje nago, nie oznacza, że nie chciałaby tego zrobić.  W takich sytuacjach po prostu włącza jej się autocenzura, poczucie, że nie jest już atrakcyjna i pociągająca dla swojego partnera, że różnych rzeczy nie wypada bez zgaszenia światła. Tymczasem kobieta w sferze intymności ma potrzebę akceptacji swojej cielesności ze strony osób bliskich bez względu na wiek, walczy o nią, chce być atrakcyjna, czasem wręcz rozpaczliwie. Na internetowych forach cielesnych między kobietami „w pewnym wieku” trwa ożywiona wymiana porad, co zrobić, by wyglądać młodziej, jak często ćwiczyć, co sobie wstrzykiwać, w jakiej pozycji spać, czy poddać się zabiegom estetycznym. Kobiety w swojej desperacji potrafią posunąć się wobec siebie do rzeczy bolesnych i niebezpiecznych dla zdrowia, a niekiedy nawet życia. Euforię online wywołują w tej grupie wiekowej stwierdzenia, że dziś ktoś na mnie zwrócił uwagę albo ktoś młodszy się uśmiechnął. Próba potwierdzenia swojej atrakcyjności u kobiet 50+ i 60+ bywa wręcz obsesyjna. Pokolenie kobiet 70+ ma nieco inną mentalność, dla nich taka postawa życiowa jest niestosowna. To między innymi dowodzi, że przesuwa się subiektywna granica starości. Dzisiejsze pięćdziesięciolatki plus są z pewnością w innymi momencie starości, bardziej sexy niż ich matki w tym wieku, bardziej o siebie dbają, więcej pragną i realizują w sferze cielesności i seksualności.

- Co w ich przypadku oznacza bycie atrakcyjną?
- Nie tylko większy dekolt czy wyższy obcas, ale danie sobie prawa do przekroczenia granic, których by ich matki nie przekroczyły. Może się to przejawiać w bardzo różnych sferach: seksie, cielesności, pójściu do pracy i zostawieniu wnuków w domu z płatną opiekunką.

- A co kobietę 50+ najbardziej definiuje w byciu sexy?
- Jednak wygląd. To kwestia zaplecza – chirurgii kosmetycznej. Ale też dostępności na rynku odpowiednich strojów, bo opakowanie ciała jest istotne – wyróżnia lub ukrywa na scenie społecznej. Starsze kobiety w moich badaniach mówiły, że ich ciało nie jest już sprężyste, jest cięższe, grubsze. W sklepach, które lansują modę, która im się podoba, nie dostaną oferty dla siebie, tylko dla młodych dziewczyn. Z kolei stroje w ich rozmiarach, są po prostu nieatrakcyjne. W związku z tym, jak twierdzą, ubierają się nieadekwatnie do swoich wyobrażeń, „jak pajace”, przebierają w stroje „za młode” albo „za stare”. Jak powiedziała jedna z badanych kobiet 60+: „tracę tożsamość, jestem pomiędzy „ryczącą czterdziestką” a „ciotką klotką”.

- Zna pani amerykański blog advancedstyle.blogspot.com, którego autor, młody człowiek, pokazuje starsze, ciekawie ubrane kobiety, zafascynowany ich urodą i stylem? Jego modeliki są co najmniej po 50-tce, a często po 80-tce i noszą bardzo kolorowe, starannie skomponowane stroje, wyróżniają się. Na polskich ulicach chyba nie miałby kogo fotografować?
- Myślę, że byłoby trudno mu przełamać stereotypy, zwłaszcza w przypadku osiemdziesięciolatek. W większości nie dajemy przyzwolenia kobietom w tym wieku na ubranie przemyślane, z fantazją. Raczej dajemy im odczuć, że mają się ukryć. Porównajmy turystki ze świata, Niemki czy Brytyjki z niedoskonałymi figurami, które wkładają szorty w grochy, odsłaniają bez kompleksów ciało i polskie emerytki, które są szarobure, schowane, trochę „poza modą”. Przypomina mi się, jak parę lat temu szłam z moim synem Guciem, wówczas ośmioletnim, Krakowskim Przedmieściem. Nagle minęła nas kobieta, która wyglądała na 75 lat, ubrana jak Mary Poppins, w słomkowym kapeluszu, która dosłownie frunęła na hulajnodze.  Panie w jej wieku, które były na ulicy, wręcz wyrażały dezaprobatę. Gucio stwierdził natomiast, że wszystko byłoby w porządku, gdyby poćwiczyła technikę. W oczach dziecka wszystko w tym obrazku pasowało.

- Na Zachodzie chyba w ogóle jest trochę inaczej pod tym względem. Myślę na przykład o Jane Birkin, dziś 67-letniej. Wygląda świetnie, nosi się młodzieżowo, ale stylowo – dżinsy, biała koszula, trampki. Na polskich ulicach kobiet w tym wieku tak ubranych widać jak na lekarstwo.
- Ona wywodzi się z pokolenia tzw. baby boomersówi ( ludzie urodzeni między 1946 a 1959 rokiem w okresie ekspansji demograficznej w Wielkiej Brytanii, USA, Australii). W Polsce ten okres był ciężki, przaśny, przygnieciony bagażem historycznym, co sprawia, że te kobiety nie złapały oddechu w wyglądzie. A nagle zostały wtłoczone w globalny obraz sexy kobiety i naprawdę nie zawsze się w tym znajdują. Albo czują, że to jest dla nich niestosowne, chowają się za strojem, są nijakie albo starają się przebrać jak ich córki, na siłę wciskając się w opalizujące, krótkie, odsłaniające ciało ubrania. Współcześnie pojawił się trend w polskich sesjach modowych, żeby pokazywać matkę i córkę, podkreślając, że w wyglądzie zewnętrznym nie różnią się od siebie, chociaż dzieli je pokolenie.  Jest to wynik działania Photoshopa (program komputerowy do obróbki zdjęć).  Wracając do Birkin, to ona jest ikoną rewolucji seksualnej, której w Polsce nie było.

- A przychodzą pani do głowy znane kobiety z naszego podwórka, które mogłyby pełnić podobną rolę dla Polek 50+?
- No właśnie nie wiem. W ogóle media epatują seksualnością młodych kobiet, albo „zrobionych na młode”. Starszych, przyznających się otwarcie do swojego wieku jest w tym gronie niewiele. Nawet w serialach, jeżeli zgodnie ze scenariuszem bohaterka ma mieć 50 czy 60 lat, to aktorka ją grająca ma w rzeczywistości mniej.
- Nie wiem czy widziała pani ostatnią okładkę Twojego Stylu. Jest na niej Kinga Preiss, która nie jest zretuszowana, co zresztą jest podkreślone w tytule, ma zmarszczki, jest mowa, że ma swoje kilogramy i dobrze się z tym czuje.
- To powielanie wzorca zachodniego, gdzie „globalne celebrytki” odrzuciły Photoshopa. Ciekawe zdjęcia Krystyny Sienkiewicz pojawiły się w tym roku w sesji Twojego Stylu. Na zbliżeniach oprócz cudownego uśmiechu można było obejrzeć autentyczne zmarszczki kobiety osiemdziesięcioletniej. To robiło wrażenie, bo zazwyczaj my to wszystko prasujemy.  

- Nie przywykliśmy do widoku zmarszczek.
- I dlatego uważamy je za coś brzydkiego, niestosownego. Tak też twierdziły kobiety 50+ w moich badaniach, że nie rozebrałyby się nigdy, że coraz rzadziej pozwalają sobie na zdjęcia. Bo jest to, jak wyraziła się jedna, „obrzydliwe i niehigieniczne”. Brak oswojenia z tym będzie dawał o sobie znać, bo społeczeństwo się starzeje. Myślę, że media zaczną powoli oswajać ze starością. Kilka lat temu Brytyjczycy powiesili na placu Picadilly Circus w Londynie ogromny plakat ze zbliżeniem twarzy starszej kobiety i tekstem: „zatrzymaj się, ty też będziesz kiedyś tak wyglądać”. To robiło niesamowite wrażenie. Ludzie zatrzymywali się, wpatrywali, niektórzy odwracali głowę, niektórzy byli wręcz zawstydzeni… To było trochę jak porno w przestrzeni publicznej - żenujące.

- W tym roku prowadziła pani warsztaty w ramach programu Archipelag Pokoleń, który jest platformą edukacyjną dla osób po 50 roku życia, realizowaną przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” oraz  Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW. Archipelag Pokoleń to cykl wykładów, warsztatów, dyskusji i wizyt w organizacjach pozarządowych oraz instytucjach kultury. Przeprowadziła Pani zajęcia na temat seksualności. Jakie ma z nich pani wrażenia?
- Że jest ogromna potrzeba mówienia o tym. W warsztatach udział brały głównie kobiety powyżej 50 lat. Pracowaliśmy nad skojarzeniami z cielesnością, seksualnością.  Zdumiała mnie ich otwartość językowa. Swobodnie wysuwały skojarzenia, nie wstydziły się. Ten sam warsztat robię ze studentami i oni nie odważyliby się na takie określenia, jak te kobiety. Na przykład bardzo wulgarne albo opresyjne, jak: gwałt, grzech, ból, wstyd, ale też orgia. Starsze pokolenie mówiąc o seksie porusza się między wulgaryzmami a terminami medycznymi. Wśród młodszych uczestników warsztatów dominuje sfera medyczna oficjalna lub neologizmy zaczerpnięte z dzieciństwa – np. pozostałości siusiaków. Wśród starszych odbyła się poważna dyskusja o tym, czy słowo „bzykać” jest już wulgarne czy nie. Wśród młodszych ludzi ono jest powszechnie używane. Wszystkie te obserwacje są dla mnie fascynujące, bo wypełniają białą plamę w badaniach dotyczących seksualności w grupie osób starszych w Polsce.

- Seks jest obecny w ich życiu?
- Oczywiście, w bardzo różnych postaciach. Uczestnicy warsztatów z wyrzutem stwierdzili, że  od człowieka w pewnym wieku nie oczekuje się, że mówi albo myśli o seksie. A przecież on też o tym myśli i mówi. W kulturze seks był i po części nadal jest nierozerwalnie łączony z prokreacją. Mentalne przyzwolenie na rozdzielenie tych dwóch funkcji jest stosunkowo nowe. Stąd kobiety po menopauzie są aseksualne w naszej kulturze. Mężczyźni mniej, bo u nich prokreacja jest możliwa do późnych lat.
 Seniorzy są to na pewno ludzie aktywni seksualnie. Gdyby spojrzeć na badania światowe, głównie amerykańskie i porównać pokolenie dzisiejszych 30+ i 60+, okazuje się, że częstotliwość kontaktów seksualnych w tych grupach jest podobna. Pokolenie młodsze nie ma czasu na seks, jest zbyt zestresowane dążeniem do realizacji swoich konsumpcyjnych marzeń. Oczekiwania młodych wobec seksu są bardzo wysokie i wobec tego osiągają niższy poziom satysfakcji. Przedstawiciele pokolenia starszego, pomimo problemów zdrowotnych i wdowieństwa po latach doświadczeń mogą odkrywać w seksie powolne budowanie prawdziwej intymności. Jeżeli mają szansę być w związku, bo problemem starszych kobiet u nas i na świecie jest brak partnera. Zostają same, a nie ma takiej tradycji w naszej kulturze, żeby starsza kobieta ponownie z kimś się wiązała.

- Jeśli w tym wieku wchodzi w nowy związek, wydaje się to wręcz dziwne.
- Przychodzi mi do głowy przykład Brytyjki, która dała anons do prasy, że poszukuje partnera, a ma 75 lat. Swoje doświadczenia opisała w książce, która stała się bestsellerem, wydanym w aurze skandalu. Gdyby zrobiła to 30-latka albo 40-latka, nie byłoby to tak szokujące. Puentą może być stwierdzenie księżny Metternich, która zapytana, w jakim wieku kobieta traci popęd seksualny, oświadczyła: Spytajcie inną, ja mam dopiero sześćdziesiąt lat.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz