Kobiety 50+ dalej
starają się, dbają o siebie. A w pewnym momencie nikt już nie patrzy na nie pod
tym kątem. Bardzo przeżywają tę utratę widzialności.
- Mamy lato, na
ulicach dziewczyny i młode kobiety w dekoltach, modnych w tym roku króciutkich
szortach. Odsłaniają ciało
na potęgę. Jak w tym się odnajdują kobiety 50+?
- Media przekonują,
że życie zaczyna się po 40, jednak w Polsce o ludziach 50+, zarówno kobietach,
jak i o mężczyznach, nie myśli się na ogół w kategorii atrakcyjnego wyglądu.
Badania dotyczące późnej dorosłości i starości pokazują, że inaczej patrzy się
na cielesność obu płci. Mężczyzna 50+, według stereotypu, ma jeszcze dużo do
zrobienia w życiu: może zmienić partnerkę na młodszą, oddawać się sportom
ekstremalnym, rzeźbić figurę, a z drugiej strony daje mu się w naszej kulturze
także przyzwolenie społeczne na brzuszek, pewien rodzaj „skapcanienia”.
Natomiast od kobiet, które skończyły 50 lat wymaga się bardziej wprost reżimu
cielesnego, nie mają nieograniczonego przyzwolenia na naturalność,
nieprzejmowanie się upływem czasu. Pomimo jej wysiłków w tej sferze, z wiekiem
kobieta staje się w naszej kulturze w pewien sposób „przezroczysta”.
- To znaczy?
- W trakcie fokusów
o intymności, które prowadziłam w zeszłym roku, kobiety, opowiadały o swojej
cielesności. Jedna z nich, mająca około 56-57 lat, stwierdziła z żalem, że ma
wrażenie, że młody człowiek mógłby ją na ulicy popchnąć i nawet tego nie
zauważyć, bo jest na tyle niewidoczna. Hasło przezroczystości artykułowało
większość badanych przeze mnie kobiet 50+. Mężczyźni w tym wieku nie mają z tym
problemu, bo w naszej kulturze to im się przyznaje prawo do patrzenia na
kobiety, oglądania za tymi, które uznają za atrakcyjne, a więc z reguły
młodszymi. Jeśli zwrócą uwagę na kobietę po pięćdziesiątce, pojawia się często
zdziwienie, że wygląda na młodszą, nie „na swój wiek”.
- Nakaz bycia
sexy, gdy jesteś młoda to pewne brzemię dla kobiet. Pytanie, czy ta
przezroczystość nie jest swoistym błogosławieństwem?
- W naszej kulturze
kobieta jest oceniana przede wszystkim estetycznie. Liczy się w dużej mierze
wygląd fizyczny, będący konsekwencją wyścigu z czasem. Ważne jest, czy jest
ładna i sexy, czy jest jeszcze atrakcyjna. No właśnie, przed chwilą sama
uległam stereotypowi, mówiąc: „czy jeszcze jest atrakcyjna”. Wobec kobiety
dbającej o swój wygląd można też usłyszeć komentarze, że widać u niej ślady
dawnej urody albo że jeszcze jest piękna. Nie, że jest piękna w tym wieku, w
jakim jest. Kobiety 50+
dalej starają się, dbają o siebie. A w pewnym momencie nikt już nie patrzy na
nie pod tym kątem. Czują, że w rankingach atrakcyjności przegrywają w
konkurencji z młodszymi i bardzo przeżywają tę utratę widzialności.
- Dalej chcą być
sexy?
- Ze wspomnianych
fokusów wynika, że to, że starsza kobieta nie rozbiera się w sytuacjach
intymnych, nie pokazuje nago, nie oznacza, że nie chciałaby tego zrobić. W takich sytuacjach po prostu
włącza jej się autocenzura, poczucie, że nie jest już atrakcyjna i pociągająca
dla swojego partnera, że różnych rzeczy nie wypada bez zgaszenia światła.
Tymczasem kobieta w sferze intymności ma potrzebę akceptacji swojej cielesności
ze strony osób bliskich bez względu na wiek, walczy o nią, chce być atrakcyjna,
czasem wręcz rozpaczliwie. Na internetowych forach cielesnych między kobietami
„w pewnym wieku” trwa ożywiona wymiana porad, co zrobić, by wyglądać młodziej,
jak często ćwiczyć, co sobie wstrzykiwać, w jakiej pozycji spać, czy poddać
się zabiegom estetycznym. Kobiety w swojej desperacji potrafią posunąć się
wobec siebie do rzeczy bolesnych i niebezpiecznych dla zdrowia, a niekiedy
nawet życia. Euforię online wywołują w tej grupie wiekowej stwierdzenia, że
dziś ktoś na mnie zwrócił uwagę albo ktoś młodszy się uśmiechnął. Próba
potwierdzenia swojej atrakcyjności u kobiet 50+ i 60+ bywa wręcz obsesyjna.
Pokolenie kobiet 70+ ma nieco inną mentalność, dla nich taka postawa życiowa
jest niestosowna. To między innymi dowodzi, że przesuwa się subiektywna granica
starości. Dzisiejsze pięćdziesięciolatki plus są z pewnością w innymi momencie
starości, bardziej sexy niż ich matki w tym wieku, bardziej o siebie dbają,
więcej pragną i realizują w sferze cielesności i seksualności.
- Co w ich przypadku
oznacza bycie atrakcyjną?
- Nie tylko większy
dekolt czy wyższy obcas, ale danie sobie prawa do przekroczenia granic, których
by ich matki nie przekroczyły. Może się to przejawiać w bardzo różnych sferach:
seksie, cielesności, pójściu do pracy i zostawieniu wnuków w domu z płatną
opiekunką.
- A co kobietę
50+ najbardziej definiuje w byciu sexy?
- Jednak wygląd. To
kwestia zaplecza – chirurgii kosmetycznej. Ale też dostępności na rynku
odpowiednich strojów, bo opakowanie ciała jest istotne – wyróżnia lub ukrywa na
scenie społecznej. Starsze kobiety w moich badaniach mówiły, że ich ciało nie
jest już sprężyste, jest cięższe, grubsze. W sklepach, które lansują modę,
która im się podoba, nie dostaną oferty dla siebie, tylko dla młodych
dziewczyn. Z kolei stroje w ich rozmiarach, są po prostu nieatrakcyjne. W
związku z tym, jak twierdzą, ubierają się nieadekwatnie do swoich wyobrażeń,
„jak pajace”, przebierają w stroje „za młode” albo „za stare”. Jak powiedziała
jedna z badanych kobiet 60+: „tracę tożsamość, jestem pomiędzy „ryczącą
czterdziestką” a „ciotką klotką”.
- Zna pani
amerykański blog advancedstyle.blogspot.com, którego autor, młody człowiek,
pokazuje starsze, ciekawie ubrane kobiety, zafascynowany ich urodą i stylem?
Jego modeliki są co najmniej po 50-tce, a często po 80-tce i noszą bardzo
kolorowe, starannie skomponowane stroje, wyróżniają się. Na polskich ulicach
chyba nie miałby kogo fotografować?
- Myślę, że byłoby
trudno mu przełamać stereotypy, zwłaszcza w przypadku osiemdziesięciolatek. W
większości nie dajemy przyzwolenia kobietom w tym wieku na ubranie przemyślane,
z fantazją. Raczej dajemy im odczuć, że mają się ukryć. Porównajmy turystki ze
świata, Niemki czy Brytyjki z niedoskonałymi figurami, które wkładają szorty w
grochy, odsłaniają bez kompleksów ciało i polskie emerytki, które są szarobure,
schowane, trochę „poza modą”. Przypomina mi się, jak parę lat temu szłam z moim
synem Guciem, wówczas ośmioletnim, Krakowskim Przedmieściem. Nagle minęła nas
kobieta, która wyglądała na 75 lat, ubrana jak Mary Poppins, w słomkowym
kapeluszu, która dosłownie frunęła na hulajnodze. Panie w jej wieku, które były na
ulicy, wręcz wyrażały dezaprobatę. Gucio stwierdził natomiast, że wszystko
byłoby w porządku, gdyby poćwiczyła technikę. W oczach dziecka wszystko w tym
obrazku pasowało.
- Na Zachodzie
chyba w ogóle jest trochę inaczej pod tym względem. Myślę na przykład o Jane
Birkin, dziś 67-letniej. Wygląda świetnie, nosi się młodzieżowo, ale stylowo –
dżinsy, biała koszula, trampki. Na polskich ulicach kobiet w tym wieku tak
ubranych widać jak na lekarstwo.
- Ona wywodzi się z
pokolenia tzw. baby boomersówi ( ludzie urodzeni między 1946 a 1959
rokiem w okresie ekspansji demograficznej w Wielkiej Brytanii, USA, Australii).
W Polsce ten okres był ciężki, przaśny, przygnieciony bagażem historycznym, co
sprawia, że te kobiety nie złapały oddechu w wyglądzie. A nagle zostały
wtłoczone w globalny obraz sexy kobiety i naprawdę nie zawsze się w tym
znajdują. Albo czują, że to jest dla nich niestosowne, chowają się za strojem,
są nijakie albo starają się przebrać jak ich córki, na siłę wciskając się w
opalizujące, krótkie, odsłaniające ciało ubrania. Współcześnie pojawił się
trend w polskich sesjach modowych, żeby pokazywać matkę i córkę, podkreślając,
że w wyglądzie zewnętrznym nie różnią się od siebie, chociaż dzieli je
pokolenie. Jest to wynik
działania Photoshopa (program komputerowy do obróbki zdjęć). Wracając
do Birkin, to ona jest ikoną rewolucji seksualnej, której w Polsce nie było.
- A przychodzą
pani do głowy znane kobiety z naszego podwórka, które mogłyby pełnić podobną
rolę dla Polek 50+?
- No właśnie nie
wiem. W ogóle media epatują seksualnością młodych kobiet, albo „zrobionych na
młode”. Starszych, przyznających się otwarcie do swojego wieku jest w tym
gronie niewiele. Nawet w serialach, jeżeli zgodnie ze scenariuszem bohaterka ma
mieć 50 czy 60 lat, to aktorka ją grająca ma w rzeczywistości mniej.
- Nie wiem czy
widziała pani ostatnią okładkę Twojego Stylu.
Jest na niej Kinga Preiss, która nie jest zretuszowana, co zresztą jest
podkreślone w tytule, ma zmarszczki, jest mowa, że ma swoje kilogramy i dobrze
się z tym czuje.
- To powielanie
wzorca zachodniego, gdzie „globalne celebrytki” odrzuciły Photoshopa. Ciekawe
zdjęcia Krystyny Sienkiewicz pojawiły się w tym roku w sesji Twojego Stylu. Na zbliżeniach oprócz cudownego
uśmiechu można było obejrzeć autentyczne zmarszczki kobiety
osiemdziesięcioletniej. To robiło wrażenie, bo zazwyczaj my to wszystko
prasujemy.
- Nie
przywykliśmy do widoku zmarszczek.
- I dlatego uważamy
je za coś brzydkiego, niestosownego. Tak też twierdziły kobiety 50+ w moich
badaniach, że nie rozebrałyby się nigdy, że coraz rzadziej pozwalają sobie na
zdjęcia. Bo jest to, jak wyraziła się jedna, „obrzydliwe i niehigieniczne”.
Brak oswojenia z tym będzie dawał o sobie znać, bo społeczeństwo się starzeje.
Myślę, że media zaczną powoli oswajać ze starością. Kilka lat temu Brytyjczycy
powiesili na placu Picadilly Circus w Londynie ogromny plakat ze zbliżeniem twarzy starszej
kobiety i tekstem: „zatrzymaj się, ty też będziesz kiedyś tak wyglądać”. To
robiło niesamowite wrażenie. Ludzie zatrzymywali się, wpatrywali, niektórzy
odwracali głowę, niektórzy byli wręcz zawstydzeni… To było trochę jak porno w
przestrzeni publicznej - żenujące.
- W tym roku prowadziła pani warsztaty w ramach programu
Archipelag Pokoleń, który jest platformą edukacyjną dla osób po 50 roku życia,
realizowaną przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” oraz Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW.
Archipelag Pokoleń to cykl wykładów,
warsztatów, dyskusji i wizyt w organizacjach pozarządowych oraz
instytucjach kultury. Przeprowadziła Pani zajęcia na temat seksualności.
Jakie ma z nich pani wrażenia?
- Że jest ogromna potrzeba mówienia o tym. W warsztatach udział
brały głównie kobiety powyżej 50 lat. Pracowaliśmy nad skojarzeniami z
cielesnością, seksualnością. Zdumiała
mnie ich otwartość językowa. Swobodnie wysuwały skojarzenia, nie wstydziły się.
Ten sam warsztat robię ze studentami i oni nie odważyliby się na takie
określenia, jak te kobiety. Na przykład bardzo wulgarne albo opresyjne, jak:
gwałt, grzech, ból, wstyd, ale też orgia. Starsze pokolenie mówiąc o seksie
porusza się między wulgaryzmami a terminami medycznymi. Wśród młodszych
uczestników warsztatów dominuje sfera medyczna oficjalna lub neologizmy
zaczerpnięte z dzieciństwa – np. pozostałości siusiaków. Wśród starszych odbyła
się poważna dyskusja o tym, czy słowo „bzykać” jest już wulgarne czy nie. Wśród
młodszych ludzi ono jest powszechnie używane. Wszystkie te obserwacje są dla
mnie fascynujące, bo wypełniają białą plamę w badaniach dotyczących
seksualności w grupie osób starszych w Polsce.
- Seks jest
obecny w ich życiu?
- Oczywiście, w bardzo
różnych postaciach. Uczestnicy warsztatów z wyrzutem stwierdzili, że od człowieka w pewnym wieku nie
oczekuje się, że mówi albo myśli o seksie. A przecież on też o tym myśli i
mówi. W kulturze seks był i po części nadal jest nierozerwalnie łączony z prokreacją.
Mentalne przyzwolenie na rozdzielenie tych dwóch funkcji jest stosunkowo nowe.
Stąd kobiety po menopauzie są aseksualne w naszej kulturze. Mężczyźni mniej, bo
u nich prokreacja jest możliwa do późnych lat.
Seniorzy są
to na pewno ludzie aktywni seksualnie. Gdyby spojrzeć na badania światowe,
głównie amerykańskie i porównać pokolenie dzisiejszych 30+ i 60+, okazuje się,
że częstotliwość kontaktów seksualnych w tych grupach jest podobna. Pokolenie
młodsze nie ma czasu na seks, jest zbyt zestresowane dążeniem do realizacji
swoich konsumpcyjnych marzeń. Oczekiwania młodych wobec seksu są bardzo wysokie
i wobec tego osiągają niższy poziom satysfakcji. Przedstawiciele pokolenia
starszego, pomimo problemów zdrowotnych i wdowieństwa po latach doświadczeń
mogą odkrywać w seksie powolne budowanie prawdziwej intymności. Jeżeli mają
szansę być w związku, bo problemem starszych kobiet u nas i na świecie jest
brak partnera. Zostają same, a nie ma takiej tradycji w naszej kulturze, żeby
starsza kobieta ponownie z kimś się wiązała.
- Jeśli w tym
wieku wchodzi w nowy związek, wydaje się to wręcz dziwne.
- Przychodzi mi do
głowy przykład Brytyjki, która dała anons do prasy, że poszukuje partnera, a ma
75 lat. Swoje doświadczenia opisała w książce, która stała się bestsellerem,
wydanym w aurze skandalu. Gdyby zrobiła to 30-latka albo 40-latka, nie byłoby
to tak szokujące. Puentą może być stwierdzenie księżny Metternich, która
zapytana, w jakim wieku kobieta traci popęd seksualny, oświadczyła: Spytajcie
inną, ja mam dopiero sześćdziesiąt lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz