Co to jest obywatelskość i czy warto o niej debatować?
Jakie problemy w swoim otoczeniu widzą seniorzy i jakie mają sposoby na ich
rozwiązywanie? Jak się dogadać z wójtem, żeby stał po naszej stronie? Elżbieta
Demby opowiada o swoim projekcie „Mobilna Kawiarenka Obywatelska”
(zrealizowanym w ramach programu Seniorzy w Akcji) i o tym, dlaczego warto
pisać listy.
Krzysztof Pacholak: „Mobilna
kawiarenka”? Cóż to za projekt?
Elżbieta
Demby: „Mobilna kawiarenka obywatelska” to spotkania seniorów w wieku 55+. Rozmawiamy
sobie, dyskutujemy z ciekawymi ludźmi: samorządowcami, ekspertami od
społeczeństwa obywatelskiego. Oczywiście, tu nie chodzi jedynie o takie próżne
gadanie (śmiech). Mamy ambicję, żeby z tych dyskusji wynikły konkretne
zmiany.
ED:
Tak, to prawda, że mój pomysł jest dość nietypowy. Ta tematyka bywa ciężka, ale
nie mogłam wybrać innej. Całe moje życie to działanie w sferze publicznej.
Byłam radną powiatową oraz dyrektorem szkoły. Znam ten temat, czuję się w nim
kompetentna. Teraz jestem na emeryturze i okazuje się, że nie potrafię tak siedzieć
i nic nie robić. Założyłam jedno stowarzyszenie, potem drugie. Chodzi mi o
zaktywizowanie ludzi. Żeby ich wyciągnąć ich z domu, odkleić od telewizora.
Stworzyć sytuację do spotkania.
ED:
Mnóstwo osób! Z początku było dość kameralnie: dwadzieścia, trzydzieści osób.
Na końcowych dyskusjach było nas już pięćdziesięcioro! Musieliśmy wynająć
busika, który dowoził chętnych na spotkania! (śmiech). Po
zakończeniu projektu rozdzwoniły się telefony. Ludzie przeczytali w lokalnych
gazetach nagłówki „Piękna jesień życia w Dzierzążni” i postanowili się
dołączyć. Nasze stowarzyszenie Amicus się rozrasta. Dużo deklaracji
członkowskich ostatnio rozdałam.
ED:
Rozpoczęliśmy się od takiego fajnego inauguracyjnego seminarium, które poprowadziła
dr Magdalena Arczewska z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu
Warszawskiego. Pani doktor wyjaśniła od podstaw, czym jest „społeczeństwo
obywatelskie”. Zapytała zgromadzonych, czy mają jakiś wpływ na działania podejmowane
przez gminę? Jak można doprowadzić do realnej zmiany w swoim otoczeniu? Na czym
polega pisanie listów intencyjnych itd.
Potem
mieliśmy spotkanie z ratownikiem medycznym. O obowiązku udzielania pierwszej
pomocy, o interweniowaniu podczas wypadku itd. Bardzo dużym zainteresowaniem
cieszyło się to spotkanie, nawet w ankietach wyczytałam, że teraz już panie
wiedzą, co zrobić, gdy się wnuczek zakrztusi.
Zaprosiliśmy
do dyskusji również panią prawnik. Rozmawialiśmy o ważnych – szczególnie wśród
starszych ludzi – tematach darowizn i spadków.
Dwa
razy byli lokalni radni. Była sekretarz Urzędu Miasta i radca Urzędu Miasta
Płońska wraz z panią sekretarz. Mówili o kodeksie cywilnym i o prawach
konstytucyjnych jakie nam przysługują. Była dyrektor banku, byli też policjanci
opowiadający o bezpieczeństwie seniorów. Poznaliśmy mnóstwo osób (śmiech).
ED:
Nie od razu. Chyba na siódme z kolei spotkanie. Musieliśmy się wcześniej
przygotować, obeznać z tematami. Wyjątkiem była przewodnicząca Rady Gminy,
która towarzyszyła nam od początku. Wkrótce nawet udało się zaangażować pana
wójta (choć – z różnych przyczyn – było to trudne zadanie).
ED:
U nas było wręcz przeciwnie! Panowie – owszem – byli w mniejszości, ale to oni
nadawali ton dyskusji. Miałam takich dwóch starszych panów: 85 i 88 lat. Byli
dla mnie ogromnym wsparciem. Pomogli w organizacji, zaangażowali się w
zapraszanie seniorów. Brali bardzo czynny udział w dyskusjach.
ED:
Tak. Udało nam się dokonać realnej zmiany w gminie. Śmieszne, bo w ogóle nie
zakładaliśmy, że taka zmiana będzie efektem naszych spotkań. Chcieliśmy raczej
poznać zasady funkcjonowania władzy lokalnej, przypomnieć sobie nasze prawa i
obowiązki obywatelskie. A tu proszę – zmieniliśmy kawałek świata.
Ale od początku. Zaprosiliśmy dwie panie z sieci Latających Socjologów Towarzystwa „ę”. Pani Katarzyna i pani Dorota przyjechały poprowadzić warsztaty z naszą grupą. Wspólnie wypisaliśmy wszystkie problemy, które dostrzegamy w najbliższym otoczeniu. Każdy z osobna przeanalizowaliśmy pod kątem mocnych i słabych stron. Zastanawialiśmy się, co realnie możemy zrobić, żeby dany problem rozwiązać.
Ale od początku. Zaprosiliśmy dwie panie z sieci Latających Socjologów Towarzystwa „ę”. Pani Katarzyna i pani Dorota przyjechały poprowadzić warsztaty z naszą grupą. Wspólnie wypisaliśmy wszystkie problemy, które dostrzegamy w najbliższym otoczeniu. Każdy z osobna przeanalizowaliśmy pod kątem mocnych i słabych stron. Zastanawialiśmy się, co realnie możemy zrobić, żeby dany problem rozwiązać.
ED:
Oczywiście różne rzeczy. Mniej ważne i bardziej. Z tych ważniejszych: pojawił
się temat braku przedszkola, brak ośrodka zdrowia z punktem rehabilitacji itp.
Pojawił się też postulat bardzo wówczas aktualny, czyli ogrzewanie w remizie. Nasze
spotkania nie mogły się tam odbywać, bo było za zimno. Musieliśmy się cisnąć pokątnie
w szkole. Po analizie okazało się, że remiza ma duży potencjał, że można by tam
organizować różne spotkania, imprezy, zabawy, mogłaby się otworzyć i dla
seniorów, i dla młodzieży. Wystarczy o nią zadbać. Nieogrzewana niszczeje i się
marnuje. Postanowiliśmy
napisać do wójta list intencyjny, w którym opisaliśmy problem i zasugerowaliśmy
jego rozwiązanie. Podpisały się 43 osoby! To było coś! Trzy spośród nich
zostały wytypowane do tego, żeby złożyć list na ręce wójta.
ED:
Nooo… na początku trochę się żachnął (śmiech). Cóż my chcemy i co to za list?
Jedna z pań spokojnie wyjaśniła wszystko. Dzięki opanowaniu emocji i klarownemu
przedstawieniu argumentów okazało się, że wójt „kupił” nasz pomysł. Stwierdził,
że to faktycznie ważna sprawa. Poprosił o czas do zastanowienia.
Jakiś czas potem przyszedł na spotkanie naszej kawiarenki i ogłosił, że ma opracowaną gotową koncepcję remontu remizy i że składa wniosek do odpowiednich organów.
Mało tego! Idąc za ciosem i korzystając ze sprzyjającej relacji, postanowiliśmy przedstawić wójtowi „Kartę współpracy” z seniorami. Chodziło o to, żeby pokazać władzom szerszy kontekst naszego położenia. Opisaliśmy więcej problemów, którymi należałoby się zająć. Od ogólnych, jak np. „brak integracji mieszkańców, szczególnie osób starszych”, „brak wymiany doświadczeń pomiędzy młodzieżą i seniorami” do bardzo konkretnych: „brak gminnego centrum aktywności lokalnej”, „za mało przejść dla pieszych”. Cała długa lista.
Jakiś czas potem przyszedł na spotkanie naszej kawiarenki i ogłosił, że ma opracowaną gotową koncepcję remontu remizy i że składa wniosek do odpowiednich organów.
Mało tego! Idąc za ciosem i korzystając ze sprzyjającej relacji, postanowiliśmy przedstawić wójtowi „Kartę współpracy” z seniorami. Chodziło o to, żeby pokazać władzom szerszy kontekst naszego położenia. Opisaliśmy więcej problemów, którymi należałoby się zająć. Od ogólnych, jak np. „brak integracji mieszkańców, szczególnie osób starszych”, „brak wymiany doświadczeń pomiędzy młodzieżą i seniorami” do bardzo konkretnych: „brak gminnego centrum aktywności lokalnej”, „za mało przejść dla pieszych”. Cała długa lista.
ED:
Podpisał! Proszę, Pan zobaczy! (śmiech)
ED:
Myślę, że poczuli tę sprawczość zwłaszcza seniorzy. Docenili te spotkania,
przekonali się, że to nie są tylko pogawędki przy herbacie, że może coś konkretnego
z tego wyniknąć. Że ktoś potraktował ich poważnie, podmiotowo. To wielki sukces
naszej „Mobilnej kawiarenki obywatelskiej”. A przecież w ogóle tego nie
zakładaliśmy. Już sam fakt, że zredagowaliśmy list i zgromadziliśmy
kilkadziesiąt podpisów, mógłby uchodzić za sukces. Ale że nastąpi realna
zmiana… tego chyba się nie spodziewaliśmy (śmiech).
ED:
(śmiech) No tak. Chociaż przyznam, że moje obawy nie były bezpodstawne. Reakcja
wójta mnie mile zaskoczyła. Przyznam, że miałam w rękawie „plan B”, który polegał
na tym, żeby zacząć pukać do drzwi władz powiatowych. Jak wspomniałam, byłam
radną w powiecie, więc się tam lepiej orientuję. Okazało się, że nie było
jednak takiej potrzeby.
Przypomniały mi się słowa prezeski Towarzystwa „ę”, która na warsztatach w Warszawie, gdy konsultowałam swój pomysł, uczuliła mnie na to, żeby za wszelką cenę nawiązać z władzą dobre stosunki. Żeby to rozegrać delikatnie, bez atakowania. Miała rację.
Przypomniały mi się słowa prezeski Towarzystwa „ę”, która na warsztatach w Warszawie, gdy konsultowałam swój pomysł, uczuliła mnie na to, żeby za wszelką cenę nawiązać z władzą dobre stosunki. Żeby to rozegrać delikatnie, bez atakowania. Miała rację.
ED:
Myślę, że akurat temat przedszkola jest zbyt skomplikowany. Pewnie nam się nie
uda. Ale wspomniany wcześniej ośrodek rehabilitacji to bardziej realna
perspektywa. Na nasze spotkania przychodziła dyrektor ośrodka zdrowia, może uda
się coś wskórać. Wiemy już, że takie rzeczy wymagają wytrwałej pracy na wielu
frontach.
ED:
(śmiech) Wie Pan, ja to jakoś we krwi mam, trudno tak doradzać. Na pewno ważna
jest otwartość do ludzi. Ja mam taką naturę. Zaprosiłam do projektu
wolontariuszy, moich byłych uczniów, obecnie studentów. Bardzo się polubili z
moimi seniorami. Ważne jest, żeby zajmując się seniorami, nie stracić z oczu
młodych. To jedno.Drugie
to odpowiedzialność, sumienność, punktualność. Nie można nawalić. Jak jest
spotkanie, to nie ma zmiłuj, nawet jak leżę z gorączką, to muszę przyjechać, bo
przecież ja to organizuję.
Trzecia rzecz to ciekawe tematy tych spotkań.
Na początku można zasugerować swoje, ale nie zwalnia nas to z obowiązku
wysłuchania potrzeb uczestników grupy. Ja dosyć często robiłam ankiety, w
których pytałam, o czym chcieliby moi seniorzy porozmawiać na przyszłych
spotkaniach.
Czwarta sprawa: nie bać się. To nie jest drogie przedsięwzięcie. To przecież tylko rozmowy. Ktoś może naparzyć herbaty, ktoś przyniesie ciasto. Należy znaleźć salę, ogłosić gdzie trzeba i – co bardzo ważne! – zorganizować dojazd. Część ludzi dojeżdża swoimi samochodami, część rowerami, ale o tych pozostałych nie wolno nam zapomnieć.
Czwarta sprawa: nie bać się. To nie jest drogie przedsięwzięcie. To przecież tylko rozmowy. Ktoś może naparzyć herbaty, ktoś przyniesie ciasto. Należy znaleźć salę, ogłosić gdzie trzeba i – co bardzo ważne! – zorganizować dojazd. Część ludzi dojeżdża swoimi samochodami, część rowerami, ale o tych pozostałych nie wolno nam zapomnieć.
ED:
Remont remizy trwa. Jesteśmy umówieni na jej otwarcie, na Wigilię tego roku.
ED:
Tak jest! (śmiech)
Autor rozmowy z
Elżbietą Demby:
Krzysztof Pacholak,
Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”
Elu gratuluję.Odwaliłaś kawał dobrej roboty.
OdpowiedzUsuń